nawykły
rozmawiamy wiatr nawet słucha
potakuje koronami drzew
kanciasta noc wypełnia ciszę
jak rybia łuska wymyka się chwilom
znajome zmysły zbalansowane na linie
bez oparcia w świadomości
dotykam co jeszcze znam
zarysy snów światło w szparze u drzwi
resztkę ciepła na mosiężnej klamce