"money, money"

Inspirowane "Operą za trzy grosze" Bertolda Brechta
napisał Tomasz Michał Jeka ©

Połyskliwa fasada, niedostępna jak lodowa góra, skrzy się niebiesko-białą poświatą na ciemnej ulicy jak wyspa niewyobrażalnego przepychu.

Napisy zapraszająco wyciągają dłonie - są jak przynęta rozrzucona, w czas wielkiego głodu - świątynia mamony, okna w złotych ramkach - zakratowane by już nikogo nie wypuścić.

W środku, panuje podniosły nastrój - adoracji, lodowate piękno maszyn które są jak średniowieczne dyby, ciszę burzy - delikatny pomruk komputerów, bezduszne automaty zmieniają człowieka w ciąg cyfr w których znika - przejściowa nadzieja.

Kamieniem węgielnym owego cudownego przybytku stał się - złoty samorodek - praprzyczyna obłędnego kultu.

Jeden podpis nic więcej lub odcisk palca i już gotowa plastikowa przepustka do raju rozdają każdemu kto zechce skorzystać po pozytywnej weryfikacji tego co zdołasz zaprezentować.

Jeden podpis obok numerka i serii jak w cyrografie prawie - biometrycznie.

Chwila szczęścia, drogo za nią zapłacisz - cielec żąda ofiary. Myślisz że wygrałeś, jedna chwila tylko z cieniem wygranej - po niej zostanie srogi haracz.

Niczym zbój na gościńcu łupiący z regularnością swojego kalendarza.

Obok w parku - ludzie toczą żywot zbieraczy aluminiowych "samorodków", zbierają odpadki systemu pchają swoje wózki - ku przeznaczeniu, by dożyć.

Wolni w niewoli - swobodnie dzielą biedę.

Ze "świątyni" wychodzą szeregi cyfr, zniewolone wciągnięte w harmonogram na pokolenia.