obok słowa

wtrącam się do marzeń
zachodu co wyzbył się cienia
wiatr zawstydził się gwiazd
rozwiał ciszę z polnego kamienia

słucham nie po raz pierwszy
schody z sosny i przeszłości
chciałbym lata przywrócić stracone
stanąć twarzą naprzeciw wieczności

co było na początku na końcu się stanie
słowa co nie dotrzymały kroku
podnoszę dłonie zamiast oczu
twoja twarz jak młodość ulepiona z mroku