pośpiech
wołam słowem za daleko
chmura przesłoniła oczy
kaktus pokłuł bez powodu
woda obok krzyża ciągle święta
co zdarzy się na pewno
drżą liście już pora
anioł przystanął w kamieniu
czas patrzy jak zmarli z nadzieją
jarzębina nareszcie czerwona
gilowi co urodził się zimą
piętrzy się noc sen w oddechu
samotność już nie wstaje
na widok światł