rano
nad poranną kawą
porządkuję bałagan
w ciężkiej głowie,
po bezsennej nocy,
po obijaniu boków
w pustej alkowie,
chwytam rozbiegane myśli,
ustawiam je w rządku,
najpierw je policzę,
potem w plener wyślę...
niesforne myśli,
rozbrykane jak źrebaki,
zanim wszystkie pozbieram,
musi minąć czas jakiś...