Spektakl jednego aktu
Spektakl jednego aktu
Słońce chyli głowę ku zachodowi
czerwienią pokładając się na łące
niepotrzebnie bo maki wciąż czerwone
szarość wlewa się oknem
nim zgaśnie dzień
zapalam świece
na stole butelka Incognito
razem czekamy na Ciebie
przyszedłeś
uśmiechem wniosłeś szczęście
pocałunkiem wzruszenie
z kwiatami muzykę
wkładam kwiaty do wazonu
włączam płytę
wzlatują w przestrzeń nuty
kołyszą zmysły
dłonie jak motyle
krążą wokół bliskie dotyku
serce rozdygotane jak płomień świecy gorące
nucisz melodię do ucha po cichu
wino w lampce
wodzi na pokuszenie usta zmysły
myśli odpływają napływa pragnienie
na szkle pozostaje ślad szminki … usta prawie twoje
zasłaniasz kotary
nie dla postronnych ten spektakl
serce łomocze wybija gong
rozpoczął się akt
rozchylam wargi
umalowałam karminem
wrota do krainy namiętności
nie błądzisz jakbyś szedł znaną drogą
nie wiem kiedy opadła sukienka
nie wiem kiedy knot świecy spłonął
w głowie wciąż rozkręcona karuzela -
- kto wie czym bardziej - winem czy rozkoszą
powoli ucichła muzyka
w ciszę rzucone błogie westchnienie
na ciele roztarta czerwona szminka
usta wciąż rozpalone gorącym oddechem
serce wybija gong coraz ciszej
scenę przykrywa noc błogim snem
rano opuścisz teatr
ja umaluję usta
włożę kwiecistą sukienkę
na stopy wsunę czerwone szpilki
i wkroczę w codzienność
znów zagram rolę asystentki prezesa
1 października 2011