po drabinie...

...do nieba
prowadzą szczebelki,
wspinam się codziennie
z trudem wielkim...

na pierwszym szczebelku
dzieciństwo huśtałam,
i siedząc na nim,
motyle liczyłam...

na drugi szczebelek
młodość się załapała,
gdy chłopak głowę zawrócił,
niebo zaśpiewało...

po trzeci szczebelek
sięgnęła dojrzałość,
uciekł jej spod ręki,
chwycić nie zdołała...

do czwartego szczebla
przymierza się starość,
ciężka i marudna,
nie radzi sobie,psiakość!

ile tych szczebelków
zaliczyć potrzeba,
by dotelepać się
do samego nieba?