BAJKA O ZACHŁANNYM KRÓLU

Był kiedyś król który
chciał mieć to co najlepsze
najpiękniejsze ogrody
i najczystsze powietrze

zamek wykuty w skale
złocone komnaty
co noc huczne bale
i nie kończył na tym

ludność bardzo zmęczona
zachciankami króla
starała się jak mogła
a życzeń rosła pula

zapragnął król kobiety
nie tylko ślicznej młodej
ale i czystej w zalety
co pięknie maluje słowem

po długich poszukiwaniach
przywieziono królewnę
bogatą we wszystkie przymioty
cudną pod każdym względem

zasypał ją swymi dobrami
co dzień prezenty darował
przymilał się i mamił
z sił całych adorował

panna go omijała
jak tylko mogła z daleka
alkowy drzwi zamykała
wiedząc że król wciąż czeka

bo czuła się jak w klatce
zamknięta zniewolona
sama w złotej pułapce
samotna niespełniona

lecz dnia pewnego zmieniło
się losu przeznaczenie
w oczach młodego szlachcica
co stały się objawieniem

znalazła swoje odbicie
w ramionach jego szczęście
bo pokochał nad życie
co kończy się tak najczęściej

miłość pierwszego wejrzenia
a to nie finał powieści
bo do króla dotarły
niepokojące wieści

i wściekłości dał upust
wtrącił szlachcica do lochu
a królewny pilnował
wszędzie na każdym kroku

wielka miłość skonała
młodzieńca skrócono o głowę
królewna oszalała
nie zachwycała już słowem

więc król ją wygnał z zamku
i co dzień kąpał się w winie
nie trzeźwiał tak z dnia na dzień
poddani czekali aż minie

minęło tak jak wszystko
bo władca z rozpaczy skonał
w swoim złotym grobowcu
w samotności ramionach