Póki wiatr nie przewiał nadziei
Póki wiatr nie przewiał nadziei
Ranek taki niezdecydowany – być pochmurnym, czy słonecznym …
Gdyby tylko zapytał, powiedziałabym, doradziła …
A Ty? Kryjesz się dziś w chmurach, czy opływasz słonecznym blaskiem …
Po tamtej stronie równika ciepło, wiosennie,
gdy ja liczę ostatnie liście na lipie … dwadzieścia pięć, dwadzieścia sześć, dwadzieścia siedem.
Powiał wiatr … dwadzieścia sześć, dwadzieścia pięć, dwadzieścia cztery …
Pozostawił jeden złocisto-zielony … a w sercu nadzieję,
póki jeszcze marzenia nie opadły w błoto.
Oczami duszy widzę, że się śmiejesz. To dobrze, wszystko zaczęło się od śmiechu ... tylko rozłąka nie śmieszy.
21 października 2011