usta ukryte w pejzażu

dziecko

przyszło na świat
lecz nie było nikomu potrzebne
zostało rozebrane z powrotem
na kawałki
oczy dziecka patrzą teraz z głębi jeziora
na przechodzące matki

dzika jabłoń

nie dotykałem twojej dłoni rzeźbionej
cierpkie jabłka co koją świeżością bolesną
nie śmiałem dosięgnąć
wiatr jak szorstka ręka starca lubieżnie
pyłem i śmiechem obłapił szalony i pognał
a ja nie śmiałem całować
wiatr nie wrócił

*
na balkonie przebiło mnie słońce
melodia kładła na usta ciepłe nuty
wiedziałem że dzień nie będzie stracony

*
nie odwracaj ode mnie oczu
bo moje są czasami szkliste i niewidzące
brązowe i smutne
a w twoich zobaczę może
trochę błękitu albo różowości
albo dziwnej radości