zielonooki
zobaczyłam go wśród innych,
był taki okazały,
uwodził wyglądem i klasą,
na jego widok oniemiałam...
wpatrywałam się w niego długo,
wzroku oderwać nie mogłam,
oczy świeciły mi pożądliwie,
a pot zrosił czoło...
wyciągnęłam do niego rękę
chcąc dotknąć gładkiej skóry,
moje usta cicho szeptały
"chodź do mnie,słodki łobuzie..."
stoczył się w podstawione dłonie,
ciężarem swoim zaskoczył,
sokiem czerwonym kapnął mi na spodnie,
niepoprawny arbuz zielonooki...