Na trzeźwo

Do abstynencji podchodzę na trzeźwo,
do alkoholu z dużą rezerwą,
daje odpocząć zszarganym nerwom,
już nie idę kiedy mnie wezwą
kumple, bo jestem im potrzebną
do wysłuchania jednostką,
która na nogach się słania,
chlania żałuje gorzko.

Dałem już spokój proszkom
przeciwbólowym a książkom
oddaje swój płat czołowy
i pozostałość mózgowej kory.

Gdy koledzy idą na piwo,
z satysfakcją prawdziwą
od jakiegoś czasu odmawiam,
długo się nie zastanawiam.

W stronę baru kroków nie stawiam,
mówię to całkiem na serio,
bardzo dobrze się czuje na trzeźwo.