Ballada wędrowna

wracają skrzydlaci z daleka do domu
gdy gwiezdny listonosz przynosi wiadomość
czas skrzydła prostować
ciepły wiatr uchwycić
by z czymś oprócz chleba żeglować
przez życie

skoro los łaskawy z woli swej i nieba
przybędą do siebie odnaleźć
co trzeba

co najbardziej pewnie
wędrówki tej warte
by rosło dębowo w gałęzie
jak Bartek

wiatr liście rozwiewa
i nikt ich nie liczy
lecz płyną w legendach do wrót tajemniczych
które ktoś uchyla gdy zbiegną się ścieżki
gąsiorek się znajdzie co go skrył Sobieski

dość jasno wynika
z liściastych nasłuchów
że Bartek ukrywa skarby za pazuchą
choć dąb o tym milczy
może jego rzeczą zachować trofea związane z odsieczą

wędrowni poeci kolejnych pokoleń
wśród cisów i dębów
przy lipowym stole
przysiądą
miód rzadko tu spływa po brodzie
ważne że u siebie jak mawiał Kołodziej

czas oczy nasycić w legendy zanurzyć
odpocząć w konarach po długiej podróży

borów nam ubyło
rosną wioski miasta
a górskie potoki jak drzewiej
u Piasta
przed siebie przez wieki
jakby ktoś je urzekł
z górami ruszają w dalekie podróże

choć głoszą stabilność nurtem wody płyną
i kiełkują w wierszach pod kosodrzewiną
a rosa się perli i skrzydli w dolinie
przez błękit bezkresny z obłokami płynie

wiatr również przyspiesza i pogodnie dmucha
by wesprzeć gdzie można zbiorowego ducha

ślady swych korzeni nie są na pozbycie
bo każdy jest przecież wędrowcem przez życie