Czytelnia

Pamiętam była taka czytelnia,
Luizie tam wypożyczałem książki,
ona robiła stronom zdjęcia,
mogłem z nią chwilę pobyć.

Narzekała na swojego promotora,
oddania pracy przychodziła pora,
brakowało jej parę godzin zajęć,
więc siedzieliśmy sobie stale,
zajmując koło czytelni sale.

Na swoją kartę wypożyczałem,
potem książki te wertowałem,
ciekawsze informacje notowałem,
numery stron zapisywałem,
potem na busa ją odprowadzałem.

Gdy o dziecku się dowiedziałem,
za nie swoje nie brałem,
żadnej odpowiedzialności,
w końcu z nią się rozstałem -
bez cienia żalu i złości.