Spowiedż.

Spowiedż.

Do Stu Diabłów zmierzało, całe moje życie.
Od kazań z ust złoconych,słuchanych w zachwycie.
Od praw pokręconych,prościutko jak strzelił,
do Czarta mnie sprowadził,cudny Anioł w bieli.

Grzech święcony zapraszał,zachwalając stany,
gdzie depczą z szat pokutnych.utkane dywany.
Ciała kwiatów zabitych, ścielono pod bogi.
Krwią i winem przepito-rozterki i trwogi.

Jedno słowo rodziło,bluźnierstwo i cnotę,
w uniesieniu mordując owieczki pokotem.
Zaś litość po zbrodni tylko wtedy wkracza
Kiedy z krzywdą złączona,pełny krąg zatacza.

I tak, z góry na dół,od nieba do piekła.
Od słuchania mędrców,mądrość mi uciekła.
I gdy chcę sensu dociec,nad prawdą się skupię.
Wiem że jestem na pewno,z czartem w czarnej dupie.