Po drugiej stronie lustra 2 Rozdział IX Koncert Magdy Przychodzkiej

Autor: 

Tego dnia miały miejsce ostatnie zajęcia przed juwenaliami. Marta jak zwykle siedziała gdzieś na końcu sali, żeby nikt nie zwracał na nią uwagi. Myślała już tylko o jednym. Kiedy wreszcie te nudne zajęcia się skończą. Nudne zajęcia ?! Tak przynajmniej myślała do tej pory. Jednak teraz te zajęcia przestawały być nudne. Od momentu, kiedy w sali wykładowej pojawiał się on.
Jak za pierwszym razem osoba nowego wykładowcy budziła w niej zaciekawienie i radość, tak teraz oddałaby wszystko, by porozmawiać z nim w cztery oczy. Po prosto pobyć z nim sam na sam. Niestety w tym momencie nad rozsądkiem, wzięło górę jej bezstresowe podejście do życia. W sumie to nie jej wina. Myślała po prostu, że nikt nie zauważy. Kiedy on rozpoczynał wykład, ona bawiła się z tyłu w najlepsze. Nagle jego wzrok padł na Martę. Osłupiała trzymała w lewej ręce białą słuchawkę podłączona do telefonu. Gdy odwróciła głowę - nad nią stał on. Nie w takiej sytuacji chciała z nim zostać sam na sam. Jego nerwowy wzrok przeszył jej ciało. Popatrzył na nią i wycedził przez zęby :
- Marta, po zajęciach zapraszam na konsultacje.
On wrócił do wykładu. Ona natomiast z trudem przełknęła w gardle ślinę. Bała się tam iść, lecz wiedziała, że nie ma innego wyjścia. Zresztą to nie było pierwsze ostrzeżenie ze strony wykładowcy, jakie usłyszała w życiu. Pamiętała jak pewien profesor groził jej tym, że kręciła telefonem u niego na zajęciach. Chęć spotkania z nim była jednak silniejsza niż wszelkie wątpliwości, więc poszła. On czekał na nią w swoim gabinecie. Siedział za biurkiem i przeglądał jakieś dokumenty. Wyglądały jak umowa o pracę. Na chwilę podniósł znad nich wzrok i spojrzał na Martę. Po czym zapytał :
- Jakiego zespołu słuchałaś na zajęciach ?
- Arkony... - odpowiedziała speszona Marta.
- Lubisz muzykę słowiańską ? - zapytał czule.
- Tak. Bardzo lubię słuchać muzyki słowiańskiej.
- Tak. To za karę przetłumaczysz to zdanie.
- Jakie zdanie panie doktorancie ?
- Hast du Zeit am Wochenende ?
- Ja, natürlich. Przepraszam miałam przetłumaczyć...
- Mam dwa bilety na koncert Magdy Przychodzkiej.
- Zawsze marzyłam, żeby pójść na jej koncert.
- W takim razie idziemy pod koniec tygodnia.
Koncert miał miejsce w sobotę na Wzgórzu Kadzielnia. Z powodu dużego tłumu stała bardzo blisko niego. Może nawet za blisko. Prawie ocierała się o jego skórę. Magda właśnie wchodziła na scenę. Zza stojącego przed nimi tłumu słabo ją było jednak widać. Słabo było słychać też o czym śpiewa. Nie to jednak w tym momencie było najważniejsze. Dużo bardziej od głosu Magdy chciała słyszeć jak bije jego serce. Była mu prawie po ramię. Przystawiła, więc ucho do jego klatki piersiowej i nasłuchiwała. On objął ją ramieniem. Nagle z nieba zaczął padać deszcz. On jednak nie miał parasolki. Zakrył ją własną marynarką. Miała wielką ochotę go pocałować. Taki ktoś jak on mógłby jej robić codziennie budyń. Sama miała w głowie tylko jedno marzenie - der Spaziergang nawet bei schlechten Wetter. Kiedy przestało podać pocałowała jego mokry policzek. Wyszeptała cicho : - Ich liebe dich. Ich warte auf Post von dir. Kiedy usłyszał te słowa, uśmiechnął się szeroko. Wtedy całkiem się rozjaśniło, a zza chmur wyjrzało słońce. Odprowadził ją na busa, sam zaś wsiadł w pociąg. W pociąg do Warszawy. Tam miała się zacząć jego wielka kariera naukowa. Nie chciał jej nic mówić. Wiedział ile dla niej znaczy. Nie chciał jej łamać serca. Zresztą romans z uczennica nie wchodził w grę. Jak na to zareagowaliby jego koledzy z pracy ? Ona wciąż miała nadzieję, że on jednak wróci. Po juwenaliach ciężko wraca się do zajęć. Jednak po takim koncercie wszystko wydaje się inne. Jak w tekście piosenki - ,,Nie płacz dziewko".