Po drugiej stronie lustra 2 Rozdział II W malinowym chrusniaku

Autor: 

Rozdział II W malinowym chruśniaku

Tego dnia rozpoczynała jesienny zbiór malin. Nie wiedziała, że po zakończeniu praktyk czeka ją coś niespodziewanego. Póki co wszystko toczyło się swoim rytmem. Ona jak co rano jadła budyń. Od jakiegoś czasu wyjątkowo jej smakował. Nie miała jednak bladego pojęcia dlaczego. Chciała jednak, żeby to uczucie nigdy nie przeminęło. Chciała czuć się wyjątkowo.
Zrywając maliny myślała o kimś, kto od jakiegoś czasu wysyłał jej smsy. Tego dnia napisał do niej – ‘Gute nacht Marta’. Pomyślała, że fajnie byłoby mieć takiego wykładowcę. Wciągając zapach malinowych krzewów czuła spokój. Od czasu do czasu tylko pomagała jej mama. W sumie spędzała tutaj po kilka godzin dziennie. Malinowy chruśniak stawał się powoli świadkiem jej marzeń. Zastanawiała się, co by było gdyby nasz bohater chodził z nią do klasy. Do podstawówki lub gimnazjum. Najlepiej gdyby uczęszczał razem z nią na studia.
Kiedy jej marzenia tak rosły, pęczniały i dojrzewały niczym maliny, gdzieś w pobliżu
ktoś przygotowywał się do zajęć. Zajęć ze studentami. Ten ktoś dostał tą propozycję niedawno. Zupełnie nie spodziewał się, że będzie uczył akurat w Kielcach. Jego największym marzeniem było studiować na UW. Miał jednak za mało pieniędzy. Nagle dowiedział się, że
germanistyce jest wolne miejsce. Jeden z profesorów akurat zachorował. Nie mógł prowadzić zajęć. U tego profesora Marta miała pisać egzamin poprawkowy. Spędzając długie godziny w chruśniaku, również o tym egzaminie myślała. Miała nadzieję, że przebiegnie po jej myśli. Nie spodziewała się tego, ze po przyjeździe do Kielc zastanie tam kogoś zupełnie innego. Powoli zbliżał się koniec września. Po otrzymaniu wiadomości od profesora postanowiła pojechać na uczelnię. Nie wiedziała, że w zastępstwie profesora pojawi się doktorant. W czasie przygotowań do poprawki zapomniała sprawdzić poczty. W wiadomości, jaka została do niej wysłana profesor pisał, że jest chory. W zastępstwie za niego zajęcia miał poprowadzić doktorant. Miał na imię Mariusz. Studiował przez cztery lata germanistykę. Pierwsze dwa lata spędził w Kielcach. To co będzie się działo w dalszej części opowiadania zdarzyło się na jego drugim roku studiów. Przez pierwszy rok odbywał praktyki na UW. Tam zawiązał nowe kontakty i nawiązał nowe znajomości. Miał perspektywę znalezienia stałej pracy. Pobyt w Kielcach miał być czymś tymczasowym i nietrwałym. Doktorat zamierzał ukończyć na UW. Zresztą w Kielcach nic go nie trzymało. Nie było powodu, żeby zostawał. Przynajmniej na początku. Tego dnia jak zwykle rozpoczynał konsultacje, które prowadził za profesora. Nie spodziewał się nikogo zastać. No może poza jedną przypadkową studentką, która miała mieć egzamin poprawkowy. Tak, pamiętał jak go o to prosił profesor przed wyjazdem na kuracje. Tak, miał przygotowane te wszystkie nudne papierzyska. Taki jakiś zbędny stos makulatury. Siedząc zaczynał już ziewać, kiedy do gabinetu weszła nagle Marta. Zamknął oczy, chciał się chwile zdrzemnąć, kiedy usłyszał:
- Przepraszam ja w sprawie egzaminu poprawkowego.
- Ach to pani. Proszę siadać - odrzekł zdenerwowany.
- Przepraszam. Widzę, że jest pan trochę niewyspany.
- Co ? Was ? Tzn. tak. Długa podróż nocą – rzekł.
- Skąd pan przyjechał ? Czy my się nie znamy ?
-Wracam z Warszawy. Tam wynajmuję mieszkanie.
- Aha. To może przejdziemy już do egzaminu….
- Tak. Naturalnie. Natürlich. Gdzie ja mam te teksty ???
- Może wrócę, jak pan wszystko przygotuje – rzekła.
- Nie trzeba. Już mam wszystko przygotowane.
- Przepraszam, że pytam. Wygląda pan chyba na zdenerwowanego ?
- Trochę jestem zdenerwowany. Niedługo mam praktyki.
- Przepraszam nie wie pan z którym rokiem ?
- Chyba z drugim studiów magisterskich. Zaczynajmy.
Powiedział te słowa i rozpoczął egzamin. Poszedł on znacznie łatwiej niż się spodziewała. Ciekawiło ją jak będą wyglądały praktyki u tego doktoranta.