Po drugiej stronie lustra 2 Rozdział III Ludwik Szalony

Autor: 

Po drugiej stronie lustra III Ludwik Szalony
Tego dnia rozpoczynały się jego pierwsze zajęcia. Nie był tym zbytnio podekscytowany. Był już raczej znużony prowadzeniem tych nudnych zajęć. Tyle razy prowadził je na UW, że to przestało być czymś ciekawym. Ot zwykłe rutynowe zajęcia. Tego dnia mało jednak wydarzyć się coś, co na zawsze odmieni jego życie. Kiedy wszedł do sali rozejrzał się po osobach, które przyszły na te zajęcia. Nie było wśród nich nikogo znajomego. No może poza jedną osobą, do której właśnie podszedł :
-Pani Marto jest pani przygotowana do tłumaczenia ?
-Tak. Oczywiście, który fragment mam przetłumaczyć?
-Du hast den schönsten augen inder welt – rzekł.
-Ja ? Danke schön – odrzekła z uśmiechem.
-Ja, Marta. Masz przetłumaczyć takie zdanie – rzekł.
-Aha, zdanie. Już myślałam, ze pan mówi o mnie.
Wtedy na sali wybuchł głośny śmiech. Jej koleżanki i koledzy szeptali sobie na ucho, że Marta flirtuje z wykładowcą. On zaś uciszył klasę i rzekł :
-Proszę o ciszę. Zabieramy się za tłumaczenie.
Ona siedziała przez całe zajęcia z nosem wściubionym w tekst. Chciała go przeprosić za to co zrobiła. Postanowiła, że zrobi to na konsultacjach. Póki co tłumaczyła wraz z innymi tekst. Kiedy zajęcia się skończyły, spakowała torbę i pobiegła za nim. On właśnie wchodził do gabinetu, kiedy nagle zauważył Martę. Stała przy otwartych drzwiach ze wzrokiem wbitym w ziemię:
-Czy mogę zostać u Pana na konsultacjach ? -zapytała.
-Proszę bardzo. Bitte. Komm bitte rein Marta – odpowiedział.
Wskazał jej ręką wejście, po czym zamknął za nią drzwi. Kiedy weszła zaczęła cały czas patrzeć w ziemię. Nie wiedziała co ma robić. On wtedy pokazał na krzesło:
-Usiądź Marta. Co cię do mnie sprowadza ? - zapytał.
-Chciałam się usprawiedliwić. Entschuldigung.
-Nic się nie stało. Przeprosiny przyjęte -odrzekł.
-To może ja już sobie pójdę. Pewnie przeszkadzam.
-Nie. Ależ skąd Marta. Zostań na chwilę – poprosił.
-Przepraszam, ale śpieszę się na busa – rzekła.
-Jedziesz autobusem na dworzec ? - zapytał.
-Tak. Odjeżdża za jakieś pół godziny – powiedziała.
-Zaczekaj. Pojadę z tobą. Chciałem ci coś dać- rzekł.
-Co takiego ?! Rzadko przyjmuje prezenty od nieznajomych.
-To tylko film. Ludwik Szalony. Będziemy go przerabiać.
-To pan prowadzi też zajęcia z tłumaczenia napisów.
-Tak. Będziemy tłumaczyć właśnie z tego filmu.
-To może go pożyczę. Oddam przed zajęciami.
-Nie ma sprawy. Do zobaczenia jutro na zajęciach.
-Do zobaczenia. Jeszcze raz przepraszam za dzisiaj.
-Nic się nie stało. Guten Abend Marta- rzekł.
Ona w tym momencie opuściła jego gabinet. Schodziła z trzeciego piętra po schodach. Kierowała się do szklanych drzwi prowadzących do wyjścia. Minęła ochroniarza. Otworzyła drzwi i wyszła na zewnątrz. Na dworze był chłodny jesienny wieczór. Niebo było bezchmurne. A na nim było widać gwiazdy. Pomyślała wówczas życzenie. Chciała , żeby spełniły się marzenia tego wykładowcy. Jeszcze wówczas nie wiedziała, jak skomplikuje to jej sytuację. Sama miała jedno marzenie. Spotkać w swoim życiu takiego kogoś jak Ludwik Szalony . Film, który dostała był jednym z jej ulubionych. No może poza filmami o Henryku VIII i Lady Jane. Postanowiła, że obejrzy ten film dziś wieczorem. Oglądając zaś myślała o scenie, w której miała miejsce premiera opery Wagnera. Pragnęła, żeby ktoś był nią tak zachwycony jak Wagner muzyką. Albo jak Ludwik Szalony Wagnerem. Chciała, żeby ktoś zabrał ją na taką operę, albo przynajmniej na koncert. Jeżeli koncert to konkretnie czyj ? Może Arkony a może Magdy Przychodzkiej? Czy można było wymarzyć sobie coś piękniejszego. W tamtym momencie jej marzenia rosły jak drzewo w senie, w której Ludwik mówi do swojej kuzynki, że jego idee, kiedyś będą takie wielkie jak drzewo, które kiedyś było małe, a teraz rozrosło się do ogromnych rozmiarów. Chciała poznać kogoś, kto walczy piórem a nie szablą. Kogoś, kto za pomocą słowa potrafi kreować wymarzony świat. Jakiegoś poetę. Jej poetę. Mickiewicza.