Po drugiej stronie lustra 3Rozdział I Śmierć anioła

Autor: 

Po drugiej stronie lustra 3 Rozdział I Śmierć anioła
Kiedy wrócił do mieszkania zobaczył Martę leżącą na podłodze. Nie dawała oznak życia. Wziął ją z rękę i z trudem rozpoczął poszukiwania pulsu. W końcu rozciął jej nożyczkami bluzkę. Rozpoczął resuscytacje . Uciskał klatkę piersiową. Następnie rozpoczął wtłaczanie powietrza do ust. Sztuczne oddychanie metodą usta–usta jednak nie pomagało. Zdenerwowany zadzwonił po karatekę. Ręce trzęsły mu się ze strachu. Panikował. Nie wiedział co ma robić. Usiadł na fotelu i rozwiązał krawat. Nalał karafkę whisky i wypił ją z lodem. Z trudem oddychał. Wiedział, że lekarz zabronił mu spożywać alkoholu. Siedział oparty pod ściana obok lustra, kiedy wynosili ją na noszach. Nie miał odwagi nawet zejść na dół i się z nią pożegnać. Pożegnać ? Przecież ona wróci. Na pewno wróci. Przecież nie mogła tak zwyczajnie odejść. Nie po tym wszystkim. Siedział w mieszkaniu kilka dni. Pił z rozpaczy. W końcu jednak postanowił się ogarnąć. Poszedł do łazienki. Ogolił się i umył zęby. Postanowił wpaść do kwiaciarni i kupić jej kwiaty. Miał nadzieję, że wystarczą róże. Wsiadł do tramwaju i pojechał do niej do szpitala. Kiedy wszedł zastał tylko puste łóżko. Na nim była biała poduszka i świeża pościel. Zszedł na dół do kaplicy. Postanowił pomodlić się i zapytać Boga dlaczego zabrał mu ją. Dlaczego zabrał Martę ? Przy okazji wyspowiadał się tamtejszemu księdzu. Opowiedział mu o wszystkich poznanych blondynkach. Było ich cztery.
Pierwsza zaszła z jakimś nieznajomym chłopakiem w ciążę. Druga organizowała events i pracowała na Targach Kielce. Trzecia miała dorastającego syna, który w chwili ich rozstania miał trzy miesiące. Obecnie chodził pewnie do podstawówki. Czwartą z tych blondynek była Marta. Nic o niej prawie nie wiedział. Może oprócz tego, że studiowała germanistykę. Chciał
ją piej poznać. Tyle chciał jej powiedzieć. Ona jednak odeszła. Następnego dnia miał miejsce pogrzeb. Jej pogrzeb. Kiedy odprowadzał jej ciało w żałobnym kondukcie, cały czas rozmyślał o tym, dlaczego przyjechała. Przebyła taki szmat drogi. Tylko po co ? Po to, żeby zaraz umrzeć ? Nie tak miało to wszystko się potoczyć. Miała odejść od niego, ale nie na zawsze. Postanowił coś z tym zrobić.
Kiedy jej ciało wraz z trumną opadało powoli do dołu, gdzie było miejsce na jej grób, stał bezczynnie i myślał jak to wszystko odkręcić. Jak to naprawić. Nie mógł tak po prostu pozwolić jej odejść. Kiedy wszedł do domu, stanął zrozpaczony przed lustrem. Popatrzył smutnymi oczami na swoje odbicie i poprosił Boga, żeby pozwolił mu być tam, gdzie teraz jest Marta. Wtedy to jemu zakręciło się w głowie. Znalazł się na jakiejś dziwnej sali weselnej. Wszyscy ludzie patrzyli na niego, jak na jakiegoś ducha. Rozejrzał się po sali i gdzieś w oddali odnalazł Martę wśród tańczących par. Podszedł do faceta, który z nią tańczył i uderzył go z całych sił w szczękę. Marta odsunęła się na bok, dzięki czemu uniknęła ciosu. Patrzyła na nieprzytomnie leżącego partnera z którym tańczyła. Trzymała jego głowę w ramionach i głaskała czule. Z rozbitego nas tamtego faceta leciała krew. Nagle podniosła głowę i wymierzyła Mariuszowi policzek :
- Jak mogłeś ? Jak mogłeś coś takiego zrobić ?
- Ja tylko ratowałem twoją godność Marta.
-Moją godność ?! Wiesz człowieku co narobiłeś ?!
- Co ja narobiłem ?! A ty ?! Najpierw jesteś ze mną…
- Mariusz uspokój się. Pogadajmy na zewnątrz.
Wyprowadziła go przed budynek w którym odbywało się wesele. Rozmawiali ze sobą dość długo przy sklepie, który znajdował się obok domu weselnego. Niedługo potem po jednego z nich zajechała karetka, zaś drugiego z nich zabrała policja. Wyraźnie odmawiał z nią współpracy. Podawał fałszywe dane. Twierdził, że nazywa się tak samo jak poszkodowany. Wyglądał nawet podobnie. Był kompletnie zdezorientowany i przerażony tą całą sytuacją. To był początek.