Po drugiej stronie lustra 3 Rozdział III opakowani w folie

Autor: 

Po drugiej stronie lustra 3 Rozdział III opakowani w folie
Miał dziwne wrażenie, że Marlena celowo unika z nim kontaktu. Postanowił jednak, że tym razem nie pozostanie na straconej pozycji. W podjętej walce posłużył się bronią, ją nie był w stanie posłużyć się jego sobowtór – znajomością języka niemieckiego. Od czasu podboju Europy przez plemiona germańskie było wiadomo, że jedynym zjawiskiem jakie łączy ludzi jest tzw. wspólny Geschäft. Pamiętał jak jeden z wykładowców opowiadał mu na historii gospodarczej Niemiec o kolonizacji niemieckiej i o prawie składu. Kupiec, żeby wystawić swój towar na sprzedaż, musiał mieć z tego określony zysk. Pamiętał jeszcze, że Marlena w ramach przygotowań do rozszerzonej matury z języka polskiego, czytała Sklepy Cynamonowe Brunona Schulza. Jego obecne zmagania przypominały paragrafową grę sieciową o nazwie Bałwochwał. Tam po przeczytaniu opisu, główny bohater mógł wybrać czy wsiądzie do dorożki, podejdzie do grupy obdartusów ocalałych w kącie rynku przed płomienną miotła upału, czy też pójdzie na kawę do wuja Jakuba. Nasz bohater wybrał to trzecie rozwiązanie i poszedł na spotkanie TechClubu. Przysiadł się do stolika, przy którym Marlena wraz z kolegami popijała piwo. Podchodząc usłyszał jak rozmawiali :
- Te Marlena widziałaś ilu frajerów dzisiaj przyszło.
- Naiwniacy myślą, że organizujemy spotkania dla nich.
- Trzepiemy na tym niezłą kasę, co nie – ktoś się zaśmiał tak, że prawie zakrztusił się pitym piwem.
- Ej a co to za frajer nas podsłuchuje? Ktoś ty ?
- Ja w sprawie pracy. Usłyszałem o was w radiu.
- Tak ?! I co na Facebooku też nas pewnie znalazłeś ?!
- Tak. Widziałem zdjęcie jednego z waszych spotkań.
-Ej Siwy, świeciła ci się japa co nie ? – odparł do kogoś, kto siedział po przeciwległej stronie stolika.
- No. W chuj bekowe zdjęcie wyszło, co Marlena ?
- Tak. Trochę wyszliśmy nienaturalnie na nim.
- Nienaturalnie ?! A kto tu mówi o byciu naturalnym. Jak chce się golić frajerów z kasy, to trzeba udawać.
- No dobra, więc twierdzisz, że chcesz się zatrudnić ?
- Tak. Władam dwoma językami. Niemiecki Perfekt !
- Ja ! Uhm.. Niemiecki Perfekt. Za granica byłeś ?
-Tak, na studiach byłem na Erasmusie w Kolonii.
- No i co dobre tam piwo sprzedają ? Pewnie nie takie szczyny ?!
Z wyraźną pogardą dopił resztę lanego piwa.
- Tak. Oryginalne niemieckie piwo, dużo lepiej smakuje.
- No, ja myślę. Jakie masz doświadczenie w oszukiwaniu ?
- Moją podstawową wadą jest to, ze nie umiem kłamać.
- Nie umiesz kłamać ?! To da się jeszcze naprawić.
- Postaram się. To od kiedy mogę zacząć pracę ?
- Najlepiej w niedziele, albo w jakieś święto – zachichotał.
- Jakby coś to będę pod telefonem. Podać wam numer ?
- Nie trzeba. Korpo i tak cię znajdzie jak zechce.
- Mariusz ja mam przecież twój numer – rzekła Marlena
- No widzisz. Jak cos to będziemy dzwonić do ciebie.
- Dziękuję. Muszę już wracać do mieszkania.
- Jakby coś, to ja tu jestem szefem. Będziesz pracował z Marleną. Będziesz obsługiwał naszych frajerów.
- Ale ja nie zamierzam z nim pracować ! – rzekła.
- W pracy sobie porozmawiacie. Teraz dopijaj resztę.
- Auf Wiedersehen. Auf Wiedersehen Marlena – powiedział.
- Co ?! Ja ?! Tak. Auf Wiedersehen Mariusz … - rzekła.
Opuszczał ten pełen pijanych twarzy lokal z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony wiedział, że Marlena może faktycznie zasłużyła na taki los. Z drugiej czuł, że coś jest nie tak. Czuł, że ona nie czuje się w tej pracy szczęśliwa. Gdyby nie znał realiów życia w mieście, pomyślałby, że to zwykli normalni i kulturalni ludzie. Pamiętał jak kiedyś zapoznawał się z twórczością rapera Eldo. Pamiętał jeden z jego utworów ‘Opakowani w folie’. Przypomniał sobie fragment, w którym Eldo rapował o pakowaniu miłości do torby. O głupcach co pokochali zamiast treści formę. Pamiętał jak Marlena opowiadała mu o teatrze. O jej miłości do teatru. Postanowił ją uratować z tego świata cyfr i banknotów. W którym z miłości do literatury i sztuki pozostały tylko wycieczki po górach, wpisane do jej CV.