Po drugiej stronie lustra Rozdział II Po drugiej stronie

Autor: 

Po drugiej stronie lustra Rozdział II Po drugiej stronie

Na chwile straciłem przytomność, wskutek klaustrofobii, wywołanej małą ilością przestrzeni jaka oddzielała szybę od tylnej ściany lustra. Tą ścianą było kolejne lustro, przez które przeszedłem. Znalazłem się w identycznym pokoju. Mam na myśli mój własny pokój, z tą samą podłogą, tymi samymi ścianami i tym samym lustrem wiszącym na jednej z nich. Tak wędrowałem przez inne pokój, a kiedy wróciłem była już północ. Byłem ciekawy co mój sobowtór robił przez ten czas, ale nie udało mi się z nim zamienić żadnego słowa. Zupełnie jakby zapadł się pod ziemię. Czyżby postanowił spędzić te noc u kogoś innego ? W takim razie kto to mógł być ? Przyjaciel ? Przyjaciółka ? Nie wiem. W chwili, gdy przechodziłem przez pokoje nie zauważyłem nikogo, kto byłby do mnie podobny. Może to zbieg okoliczności albo on był już w tych wszystkich pokojach. Co w takim razie stało się z ich właścicielami ? Co się stanie ze mną ?
Gdy wróciłem zastałem go śpiącego na łóżku. Lewą rękę trzymał na piersi jakby kogoś obejmował. Cmokał ustami i mówił przez sen, coś co przypominało imię dziewczyny. Jakoś ten wyraz dziwnie kojarzył mi się z jakąś koleżanką albo przyjaciółką. W gruncie rzeczy chyba nie jest tak źle, jak wydawało mi się na początku. Mogę robić co chcę. Chodzić gdzie chcę. Nikt mi nic nie nakazuje. Nie muszę nikogo słuchać. Jestem całkowicie wolny. Wykorzystując to, że on śpi postanowiłem rozejrzeć się trochę po jego świecie. W pokoju, który do niego należał prawie w ogóle nie było mebli. W kącie stała szafa z ubraniami, a obok niej biurko i komputer na biurku. Pierwsze co postanowiłem zrobić to zajrzeć do szafy. To co w niej znalazłem zrobiło na mnie dziwne wrażenie.
W szafie leżały zakneblowane sobowtóry, które zostały tutaj uwięzione przez mojego natrętnego sąsiada. Otworzyłem usta pierwszemu z nich. Zaczął on na mnie krzyczeć i wrzeszczeć. Domagał się wymierzenia mi sprawiedliwości. Za jedna z możliwych kar podał dożywocie, za drugą karę śmierci. Na moje argumenty, przemawiające za tym, żeby nie winić mnie za czyny popełnione przez mojego sobowtóra – odpowiedział, że też jest moim sobowtórem, co w niczym nie przeszkadza. Wskazuje natomiast na zamiar pretendowania do roli jedynego człowieka o takim samym wyglądzie. W celu uniknięcia posądzeń mnie o stronniczość – umieszczam pełny wykaz rozmowy jaką ze mną przeprowadził mój sobowtór, broniąc słusznie swoich praw :
- Sobowtór jest po to, żeby reprezentował ludzi z równoległych światów, jako jeden z wielu odłamów jego długołańcuchowej osobowości. Tak, jak ogniwa w łańcuchu mogą być łańcuchem tylko w łączności ze sobą, tak samo dzieje się z sobowtórami. Sobowtórów dzielimy na dobrych i złych. Dobry sobowtór to taki, który w pełni zachowując swoją niezależność i indywidualność, w toku ewolucji wyodrębnia swoiste cechy różniące go od innych sobowtórów. Chodzi mianowicie o jego stronę wewnętrzną, czyli jego charakter, gdyż wygląd podlega tylko minimalnym manipulacjom. Te cechy zresztą ujawniają się z różną intensywnością, w zależności od sytuacji itd. itd. Nie będę przytaczał całości tych wywodów, aby nie zanudzić nimi czytelnika i tak jak widzę po waszych twarzach, znudzonego z powodu przebiegu akcji, pełnej nieciekawych zwrotów akcji. Wielu z was chętnie wyrzuciłoby to do kosza, nie dochodząc do końca utworu. Ja zresztą dobrze was rozumiem, ja niestety muszę dojść do końca. Nie żebym się tam skarżył na pobyt w innym świecie, ale tęsknię trochę za moimi przyjaciółmi. Oni też pewnie by tęsknili, ale na pewno nawet nie zauważyli zamiany jaka się dokonała. Nawet jeśli zauważyli to i tak jest to zmiana na lepsze. Znowu pewnie moi koledzy się kłócą. Ja miałem tych kłótni już serdecznie dosyć, ale on pewnie jest w siódmym niebie. Już się boję co tam z Marcinem wymyślają na Pawła. Pewnie znowu coś o paradzie lub o kosmitach. Szkoda tylko, że nie ma tutaj nikogo znajomego. Kogoś przed kim można byłoby się wyżalić lub wypłakać. Nic tylko pustka i samotność. Oto jest kwintesencja życia. Ja po jednej stronie, on po drugiej. Wszystko jest na swoim miejscu. Wreszcie dopasowałem się do obrazu debila. Pewnie też przestało mi przeszkadzać to, że nikt nie mówi prawdy.