Po drugiej stronie lustra Rozdział VI Diabeł na oknie

Autor: 

Rozdział VI Diabeł na oknie

Pewnego dnia podszedłem do lustra, by zobaczyć co robi mój sobowtór. Była ciemna noc, więc spał w takiej samej pozycji w jakiej zastałem go ostatnio. Za oknem padał deszcz i zaczęło grzmieć. Nagle piorun rozświetlił mrok i ujrzałem w oknie dziwną postać. Przez chwile wydawało mi się, że to jest diabeł. Nie mogłem jednak uwierzyć, że mógł się on ukazać. Czyżbym po tej próbie samobójczej do reszty postradał zmysły ? Może to przez czytanie Biblii? Nie zastanawiając się dłużej ubrałem się i poszedłem do kościoła w ta ulewę. Jaki musiałem być zdesperowany skoro to zrobiłem ?
Po wejściu do kościoła zanurzyłem rękę w wodzie święconej. Klęknąłem i zacząłem się modlić. Nagle błysnął piorun i na podłodze obok cienia okna pojawił się jeszcze jeden cień. Postanowiłem zaczekać na kolejny piorun, żeby się przekonać kim jest ta postać. Za drugim piorunem spojrzałem w bok i ujrzałem tego samego diabła, który siedział na oknie podczas sny mojego sobowtóra. Postanowiłem wyjść przed kościół, by dowiedzieć się co on tutaj robi. Wstałem z klęczek, przeżegnałem się i wyszedłem na zewnątrz. Istotnie siedział na oknie i śmiał się swoim szyderczym śmiechem. Ledwie zdążyłem mu się przyjrzeć – odezwał się do mnie tymi słowami:
-Cześć Mariusz. Dobrze, że się spotykamy. Mam nadzieję, że nie gniewasz się, że przychodzę o tak późnej porze. Zawsze tutaj jestem po zmroku. Nie mogę wejść do środka to chociaż z zewnątrz sobie popatrzę. Od początku obserwuje twoje poczynania.
-I czego dowiedziałeś się o mnie ? Jako diabeł nie możesz przebywać w miejscach świętych. Zaraz pójdę po święconą wodę i cię stamtąd przegonię. Złaź stamtąd natychmiast, jeśli chcesz ze mną rozmawiać. Czego ty właściwie ode mnie chcesz ?
-Mam od dawna na pieńku z Bogiem. Tylko proszę cie nie pisz jego imienia dużą literą. Dobra już się nie będę czepiał. Otóż jest mi potrzebny ktoś taki jak ty. Muszę być przygotowany na koniec świata. Proponuje ci, żebyś został Antychrystem.
-Ja ! Czemu nie weźmiesz kogoś innego ?! Ja się do tego nie nadaję. Poza tym Antychryst powinien mieć moce cudotwórcze i umieć przekonywać ludzi. Ja się do tego nie nadaję. Jeśli chcesz to możesz wziąć mojego brata albo jednego z moich przyjaciół.
-Nie zachowuj się jak Mojżesz. Ja dobrze wiem o co ci chodzi. Bóg jakoś Mojżesz przekonał. Ja ci nie mogę dać dekalogu, bo mam braki w zaopatrzeniu w kamień. Mogę za to dać ci te moce cudotwórcze. Ty i ja w gruncie rzeczy nie różnimy się za bardzo.
-Dlaczego tak sądzisz ? Przecież ja jestem człowiekiem – ty jesteś diabłem. To już jest zasadnicza różnica. Nie mówiąc już o wyglądzie czy zachowaniu. Pochodzimy z dwóch rożnych środowisk. Poza tym ja jestem posłuszny Bogu i nigdy bym go nie zawiódł.
Tak, jasne... Ja też byłem z początku posłuszny Bogu. Wszystko było dobrze. Na początku miałem do niego pełen dostęp. Byłem dyspozycyjny 24 h na dobę. Niestety musieliście się pojawić wy – ludzie. Jeśli chcesz wiedzieć byłem po prostu o was zazdrosny.
-O nas ! Przecież ludzie to tylko pył i proch. Czemu miałbyś być o nas zazdrosny ? Co prawda zostaliśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga. Było dobrze, ponieważ mieszkaliśmy w raju. Jak to ludzie przyzwyczailiśmy się do wygód i nagle ty się musiałeś pojawić.
-Oj tam. Będziesz mi teraz wypominał. Jeśli chodzi o podobieństwo do Boga, to zarówno ja jak i ty jesteśmy jednym z jego sobowtórów. Ty jesteś jego wcieleniem pośrednim, ja przeciwstawnym. Na początku jako anioł byłem prawie bezpośrednim jego wcieleniem.
-Ty masz jednak moce cudotwórcze a ja ich nie mam. Nie zależy mi ani na życiu ani na pomocy innym. Jest mi już wszystko jedno. Wiesz co chyba musimy się już pożegnać. Do widzenia Lucek, może kiedyś spotkamy się po drugiej stronie.
Odszedłem zły na siebie. Nie z powodu tej rozmowy. Raczej z powodu jego wiedzy o mnie. W gruncie rzeczy niczym praktycznie się nie różniliśmy. Może miał rację co do moich predyspozycji ? Nigdy się nie zastanawiałem nad taką rolą dla siebie do odegrania. Muszę to wszystko jeszcze raz przemyśleć.
Kiedyś wierzyłem w filozofie Heideggera. Myślałem, że tylko człowiek jest bytem egzystencjalnym. Okazało się, że diabeł też egzystuje i co gorsza przewyższa swoją wiedzą ludzi. Zresztą smutną wizją byłby świat otoczony nicością. Bez Boga i przede wszystkim bez diabła. Śmierć nie jest kresem możliwości człowieka. Rację, więc musi mieć Nitsche. Człowiek jest zdolny do wszystkiego. Bóg zatem nie jest mu potrzebny. Tylko ja jako twórca mogę kreować mój świat. Czy nie za bardzo unoszę się pychom ? Czy nie za bardzo jestem zazdrosny o rolę Boga ? Może wrócę do mojego świata i zastąpię godnie mojego sobowtóra. Stanę się takim małym Antychrystem. Cóż za szatański pomysł wpadł mi do głowy.