Po drugiej stronie lustra Rozdział VIII Plan ucieczki

Autor: 

Rozdział VIII Plan ucieczki

Postanowiłem w końcu uciec. Przedostać się na drugą stronę. Zapobiec dalszej orgii i bezczeszczeniu jej ciała. Czytając biblię natrafiłem na fragment, w którym była mowa o tym, że ludzkie ciało jest świątynią Ducha Świętego. Pomyślałem co tez musi przezywać ten Duch uwięziony w jej ciele. Poddany manipulacjom rąk. W dodatku moich rąk. W tym momencie popatrzyłem na swoje ręce. Chciałem odrąbać je siekierą. W pamięci miałem obraz koguta, którego chwytają za nogi i tak prowadzą na ścięcie. Bezradny rusza głową, próbuje się bronić, ale to nic nie pomaga. Ręka kata sięga po siekierę i zostaje wymierzony wyrok. Ostrze ląduje na głowie i w oku pojawia się ostatni błysk przerażenia. Głowa ląduje na ziemi a z szyi leci blado czerwona krew. Oczy już niczego nie widzą – tylko korpus miota się jeszcze. Ostatnie ruchy mięśni i kończy się ten ostatni taniec życia. Prawdziwy dance macabre. Głowa zostaje porwana przez kota a reszta ciała ulega zbezczeszczeniu przez człowieka. Obdarty z pierza i nagi jak pisklę dopiero co wyklute zostaje poddany bezbolesnej dla niego próbie ognia. Czym moje życie różni się od życia tego koguta ?
Naszym jedynym celem jest zdobycie pożywienia i spłodzenie potomstwa. Cała reszta jest bez znaczenia. Można by uważać, że nic się nie stało gdyby nie krew pozostawiająca swoje ślady na śniegu. Zakrzepła krew na siekierze świadczy o czasie dokonania tego morderstwa. Iluż ludzi ginęło w średniowieczu pod toporem kata w identyczny sposób. Czemu próbujemy zasady obowiązujące w naszym świecie przerzucić na świat zwierząt ? Pomyślałem sobie, że Bóg kazał nam się nimi opiekować. Znów przed oczami stanął mi szatan z tym swoim uśmiechem. Jego śnieżnobiałe zęby były odpowiedzią na każdą moją wątpliwość. Diabeł był kiedyś jednym z aniołów. Przez zazdrość zaczął nienawidzić ludzi i uczynił ich swoimi niewolnikami. Czy w takim razie człowiek jest zazdrosny o zwierzęta ? Uderzyła mnie ta analogia postępowania. Zrozumiałem, że nienawiść jest najohydniejszą rzeczą na świecie. Postanowiłem, że nigdy nie będę zazdrosny o sukcesy innych. Chciałem wyzwolić wszystkie koguty spod katowskiej ręki. Sam jednak nie dam rady. Zrozumiałem swoją ograniczoność. Bez innych jestem rzeczywiście tylko pyłem i prochem. Natomiast razem stanowimy potęgę zagrażającą Bogu. Dlatego diabeł chce pozyskać jak największą liczbę ludzi.
Chcąc zapomnieć o incydencie jakiego byłem świadkiem zacząłem wspominać chwile, w których jeszcze byłem po tej drugiej stronie. Widziałem znów zalany słońcem chodnik z szarej kostki brukowej. Odcienie zieleni, które słońce odbijało na bramie wejściowej do liceum. Zapach kwiatów jakie tamtego dnia wysialiśmy i zanosiliśmy do biblioteki. Jej czarna suknia kontrastowała z bielą jej bluzki. Jej uśmiech idealnie wtapiał się w słońce, które przesycało wszystko co było w jego zasięgu. Wszystkie przedmioty napełniały się jego blaskiem. Na drzewach zielone liście wygrzewały się na słońcu. Wrony krakały a ja szedłem obok niej. Miałem szczęście w zasięgu ręki. Zresztą to był najdziwniejszy dzień mojego życia.
Po podliczeniu obecności ana zaproponowała mi, żebym ja odprowadził na przystanek. Nie pamiętam zbyt dobrze o czym rozmawialiśmy. Zapytałem ja czemu nie przyjechała skuterem. Całą winę zwaliła na sukienkę. Potem spotkałem jej koleżankę, która poczęstowała mnie cukierkami, ponieważ w tym dniu miała osiemnastkę. Na dodatek musiałem ją pocałować w policzek, bo jak twierdziła taki jest zwyczaj. Nie wiem czy ta która szła obok mnie była o ten pocałunek zazdrosna. Nie wiem czy czuła do mnie coś więcej oprócz przyjaźni. Pewnie nie. Mimo to i tak się ciesze z tej przechadzki.
Kiedy zaszliśmy na przystanek musiałem pożyczyć jej pieniądze, ponieważ portfel zostawiła u swojej przyjaciółki Emilii M. Najważniejsze w tym spotkaniu było to, że pierwszy raz w życiu usłyszałem, że uratowałem jej życie. Taki drobny gest a jak może człowieka uszczęśliwić. Pomyśleć, że niedawno była studniówka a ja ostatni raz z nią zatańczyłem. Dziwne, że nie pamiętam zbyt wiele z tamtego wieczoru. Pamiętam to co działo się jeszcze niespełna rok temu. Wcześniej jeszcze napisałem jej SMS-a o treści 'Kocham Cię', a później przeprosiłem, chociaż sam nie wiem czemu.
Chciałbym znów znaleźć się na połowinkach. Siedzieć na fotelu koło drzwi wyjściowych zastawionych tym fotelem. Oprzeć się wygodnie siedząc w jego głębi, podczas gdy ona siedziałaby jak wtedy na poręczy rozmawiając o czymś z koleżankami. Znów byłoby ciemno. Noc ukryłaby moje myśli i przeczekałbym do jej odejścia, rozmyślając o moim pobycie po drugiej stronie lustra. Może w tym świecie zdarzyłoby się coś podobnego. Chociaż szczerze powiedziawszy w to wątpię. Miłość nie przychodzi znienacka – ona rodzi się w czasie.