Frau Marta Rozdział IX Waga szczęścia

Autor: 

Rozdział IX Waga szczęścia

Następnego dnia miały miejsce poprawiny. Frau Marta już od samego rana czyniła do nich przygotowania. On zaś powoli dochodził do siebie po wczorajszym wieczorze. Siedział na Facebooku i czekał aż Marta prześle mu zdjęcia z poprzedniego dnia. Nie wiedział, że ona w tym czasie przygotowuje się specjalnie dla niego. Dla niego mogła być nawet bez makijażu i w prostych włosach. Ona dobrze o tym wiedziała. Przecież wczoraj jej o tym pisał w SMS-ie. Chciał przecież, żeby wyglądała jak najlepiej. Kiedy wstał ogolił się i przemył twarz. Na jednym z portali internetowych zamieścił wiersze, które od jakiegoś czasu o niej pisał. Znów wrócił do swoich literackich pasji. Ona zaś powoli stawał się jego muzą. Odzwierciedleniem jego marzeń i i idealnej postaci literackiej. Wydawało mu się, że śni. Za chwilę z tego snu się obudzi. Póki co przeżywał kolejne jego fazy, o czym dobitnie przekonał go jej SMS. Pisała w nim czy nie wiadomo nic odnośnie poprawin. Pisała, że nie chce nic narzucać. Narzucać ? Nie chciał niczego na niej wymuszać ani nic jej narzucać. Chciał, żeby razem z nim współdecydowała. Podejmowała z nim wspólne decyzje dotyczące ich wspólnego życia. Nie chciał, żeby po tym wszystkim nagle odeszła. Zniknęła w natłoku codziennych spraw.
Obiecał sobie, ze tego dnia nie pozwoli jej się opić. Przywiezie ją trzeźwą i zrobi dobre wrażenie na swojej przyszłej teściowej. Teściowej ?! Tak. Miał nadzieję, że matka Frau Marty zostanie jego teściową. Był już przekonany co do tego, że chce spędzić z nią resztę swojego życia. Kiedy przyjechał po niego wuj, wsiadł do auta razem ze swoją mamą i tatą. Tym razem jechał w srebrnym Peugocie. Siedział z tyłu i przez całą drogę do domy Frau Marty rozmyślał o niej. O zdjęciach, jakie robiła z nim poprzedniego dnia i pamiątkach jakie chciała mieć po nim na starość. Obiecał sobie, że spędzi tą starość wspólnie z nią. Kiedy tak rozmyślał o ich wspólnej przyszłości, samochód zatrzymał się pod żółtym domem z czerwonym dachem, na wjeździe z czerwonej kostki brukowej. Otworzył drzwi samochodu i wysiadł.
Podszedł do drzwi i zadzwonił białym dzwonkiem. Nagle usłyszał jak klucz przekręca zamek w drzwiach. Kiedy się otworzyły za nimi ukazała się twarz Marty. Była ubrana w niebieską kurtkę. Pod nią miała niebieską sukienkę, która sięgała do kolan. Była mniej szykowna od tej, którą włożyła poprzedniego dnia. Miała dość prosty krój. Jej włosy tez były proste. Jak stwierdziła później Marta – nie miał jej ich kto pokręcić. Nie przeszkadzało mu to jednak w dostrzeganiu jej piękna. Pomimo tego, ze jak stwierdziła później, wiele razy myślała o tym jak wyglądałaby jako facet, jemu nie przeszkadzało to, że nim nie jest. Jest śliczna kobietą, która chce być niezależna. Trochę wkurzało go kiedy znikała na długie minuty w łazience. Jak wyjaśniła mu to później – chciała dla niego ładnie wyglądać. Dlatego co jakiś czas poprawiała w łazience szminkę.
Kiedy jechali w samochodzie ich nogi prawie się ocierały o siebie. Siedząc obok niej czuł przyjemne ciepło. W końcu zajechali na miejsce. Tego dnia mieli okazję znowu potańczyć. Taniec był tym co ich przyciągało do siebie. On lubił patrzeć jak wiruje jej sukienka podczas tańca. Ona uwielbiała sposób w jaki z nią tańczy. Kiedy z nią tańczył czuł się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Miał szczęście tak blisko siebie. Dosłownie w zasięgu ręki. Był w stanie zrobić dosłownie wszystko, żeby z nią być. Chciał ją zaprosić na jakieś wesele. Póki co cieszył się, ze była z nim na tym weselu. Wiedział, że za dwa lata żeni się siostra panny młodej. Obiecał sobie, że zrobi wszystko co w jego mocy, żeby dotrwać do tego czasu razem z Frau Martą. Chciał, by była tak blisko jak teraz kiedy z nim tańczy. Nie chciał puszczać jej ręki. Pomimo tego, że znikała w łazience na długie minuty – wiedział, że kiedy wróci znów ruszą razem na parkiet. Nawet jeśli na parkiecie było niewiele osób – oni i tak tańczyli.
Tego dnia nie było kamery, więc nie musieli przejmować się tym jak wypadną. Tego dnia ona dorzuciła kilka nowych zdjęć do albumu, który powoli powstawał. Kiedyś może je umieszczą w albumie rodzinnym. Póki co siedzieli blisko siebie. Stykali się głowami i robili sobie zdjęcia. Ona tego dnia nic praktycznie nie wypiła. Buty, które zabrała ze sobą nie były jej potrzebne, więc zaniosła je do szatni. Kiedy wyjeżdżali poszła po nie. Tego dnia wracali razem z bratem. Miał usiąść z tyłu, więc Marta musiała się przesunąć. Usiadła więc Mariusowi na kolanach. Do domu wracał więc, mając na kolanach kilkadziesiąt kilogramów szczęścia. Szczęścia, które przyszło do niego tak nagle i niespodziewanie, że wydawało mu się, że to nie dzieje się naprawdę. Wydawało mu się, że jest pogrążony w jakimś śnie, z którego nie chciał się budzić. Nigdy.