w zimowym lesie
deski suną unosząc zachwyt wagabundy
polany lśnią platyną słonecznego zbocza
młodych sosen dzierlatki zdają się chichotać
pośród brzóz się rozbiegły strojne w śmieszne puchy
wjeżdżam w ciszy objęcia słuchać leśnej muzy
lecz lecące szelesty dziwnie w sennych strofach
by szukać wirtuozów dusza treli głodna
mknie gdzie ptasiej orkiestry słychać śpiewne struny
płozy niosą w obrzeża skąd melodia płynie
w jarzębinach na uczcie są gile i dzwońce
jemiołuszki z ziębami plotkują w tarninie
kosy smakują osty na zimowej łące
wścibska sójka żołędzi wypatrując pilnie
skrzekliwie zapytała – przyszedłeś na koncert