ze śniegu
odeszła tak cicho
nie zbudziłem się na nowo
mijają dni tym samym szeptem
nasłuchuję
to tylko deszcz pomylił drzwi
ze smutkiem
*
powiedziała
nie umiesz kochać
drzwi przytrzasnęły palce
rozpierzchły się myśli w drzazgi
nie wiedziała iż spotkam kochankę
w uśmiechu kolejnego dnia
w jej ramionach
poznam smak soli
zapach jesiennych liści
*
przelałem słowa
wodą łzą atramentem
żadne nie znajdzie się
u sedna