powietrze

z dnia na dzień przestałem mówić
pozostał krzyk którego używam
chcę się obudzić
na nowo usłyszeć mijanie czasu

szelest utkwił w gardle
nuta dobrej woli
niewybuch w oparach sumienia
który nie daje zasnąć

znam swoje błędy
codziennie wydmuchuję nos
z przepalonego smogu

okulary zamydlają rzeczywistość
zdejmuję gdy przechodzisz
róża zmieści się tylko w dłoni