nadzieja
spotkałem przypadkiem
wybrana pośród tłumu milczała
jakby słowa oddały całą rzeczywistość
pełną pęknięć co zarosły czasem
pomaga się tylko chwilom
zaczerwienioną skórę smaruje kremem
nikt nie ginie od trzasku bicza
krzyku gdy wraca jak echo
zostawia na ustach słony posmak
nie omijam kałuż z lenistwa
wiary w ślepy los
znany miejscowym alergenom
wybieram światło w tunelu
z baterią która wytrzyma najdłużej