rozłąka

zaraz idę chociaż nie mówisz abym pamiętał
o kwiatach i ustach które należą do ranków
wylegujących się na szybie

schody myślą za mnie prowadzą nad rzekę
wije się między palcami jak wąż co czasem ugryzie
aby pamiętać gdy smutek przemyje oczy
dreszczem zwiąże ręce

już widno sen mości gniazdo w kącie szafy
lustro marszczy się na mój widok
mijam odbicie wrzucony do wody kamień
co minął się z czasem kręgami na wodzie