I tak się to kręci.

I tak się to kręci.
Za krzakiem ukryty, pełen wrażej chęci,
śledził bitwę krwawą-Błazen tchórzem szyty.
Piórem jako mieczem, wrogom młyny kręcił,
bezpiecznie czekając, na przyszłe zaszczyty.

Odtrąbiono rozejm, miecze poszczerbione,
schowano do pochew, uzgodniono pakta.
Błazen wylazł z krzaków, klnąc starcie chybione,
z białą flagą w łapach, własny wieszcząc traktat.

Wnet wdział postrzępiony, płaszcz trupa i buty,
wrzeszcząc że ma wyrok z boskiego nadania.
W złotą zbroję władzy rzekł że jest zakuty,
A Lud Ciemny i Wojsko, muszą mu się kłaniać.

Ręce wzniósł do nieba, że coś niby wzywa,
w bezruchu zastygł, niczym Lota żona.
Miny dostał błogiej, mówiąc że nań spływa,
łaska namaszczenia, jemu przeznaczona.

Po czym wzrok opuścił, o wynik spokojny,
przymrużył powieki, stygnąc w zamyśleniu.
Słyszał jak Lud śpiewa, z zasad bogobojny,
o królu, o wrogach i o potępieniu.

Lud Błazen ogłupił, wybrał sforę dworzan,
nad wojskiem zwycięskim, baczną pieczę stworzył.
Władzę poroztaczał po krańce Trójmorza,
I w tron wielki wątłe, ciałko swoje włożył.

Wokół tronu kadzidła, palą się upojne,
dworzanie ścigają się w przypodobaniach.
Lud Ciemny toczy, swoje życie znojne,
Błazen zasnął po sprytnych, błazeńskich knowaniach.

A morał jest taki, drogi Ciemny Ludzie:
„Ile bitew wygrasz, ile krzywd przeżyjesz,
patrz kto owoce po przebytym trudzie,
zagarnął bezkarnie i żrąc, od nich tyje.