bezruch

zgubiłem wyraz twarzy
gdy śmiałem się z porankiem
umazał twarz rosą
śpieszącym za nocą cieniem

rozpacz nie ma imion drży
głębiej niż woda w studni
parska echem odbita od dna
powtarza niewidome słowa

przy stole okulawionym od spojrzeń
wyblakły dzień przegląda gazetę
zmęczony anioł prostuje skrzydła
kłykcie palców na szklance
pełnej księżycowego światła