pod gołym niebem

z ciemności statki
żeglując z wód zatrutych
morza z haftu zielonego glonu
mrok się wspinał po linach
ze spiżu i piany

po snach poznaję przepych dni
zdobne w muszle rogatą duszę
anioł przejęty prośbą i modlitwą
pióra zostawia jak namiastkę nieba

odkrywam szkielet z piasku
skrzynię gdy urosła w oczach
w mirażu zdaje się sednem
nagrodą za którą świt różowy

mgły rozwiały ścieżki i skróty
zza chmur burzowych myśli skryte
falą nabiegły zimnym dreszczem
sól osiadła białym wzorem