skrytość

ważę słowa o mnie ciężkie
podawane z ust do ust z błędami i brakiem perspektywy
z autosugestii czytam nagłówki
dzisiaj wiatr zmiecie rozpaczliwą potrzebę przynależności

szukam westchnień
brzoza wysoko rozpięła parasol z liści
słonia o nogach z porcelany
w pokoju przemalowanym na kolor snu
słońce przypomniało sobie o mojej twarzy

dodaj mnie do przyjaciół też jem czerstwy chleb
popijam wodą śpię z otwartymi oczami
w które wpadają gwiazdy