dogłos

znowu piszę parę sów
co miną bez echa
pogłos raz użytego cienia

usłyszałem za dużo myśli
masz w ślinie i spojrzeniu
smutek okulawiony bez rąk
z umazanym skrzydłem

nie skarżę obcojęzycznych chwil
kurz już urósł półmrokiem

mógłbym przysiąc jeszcze wczoraj
dzień wydawał się dłuższy
jak kropla deszczu co spłynęła
środkiem dłoni