dalekość

bez otwarcia drzwi
zawsze sam rozpoznaję zapachy
światło przesącza więcej pytań
z niedoskonałości

z mrówczą zawziętością
mam wspólną ścieżkę słomkę z lata
przepływa zachmurzenie ciemniejąc
w kaprysy

zmieniają wyraz twarzy taflę jeziora
z wykąpanym refleksem
uwił we włosach przeszłość

miałem nie pamiętać piasku
utkwił w zębach wciąż zgrzytam
przez sen

pójdę kawałek twoim życiem
do kupy liści za którą wiatr
nie rozpoznaje śladów ani słów
przez które widać wieczór