z mgły

mógłbym przysiąc nadal jestem
współbrzmiały ze śmiechem
podaję rękę cieniom

odwiedzam milczenie
jakbym nie mógł
wyłudzić więcej chwil

kiedy strzegłem snu
na szybach przystawał deszcz
jak w soczewce skupiał światło

poszedłem dalej nie bacząc
na skrawki jutra
które biegnąc po fali
kaleczą oczy piaskiem