opuszkami
zmieszałem krew z wodą
z domieszką snu wzburzenie
odebrało mowę boskim sądom
z niezawisłymi wyrokami opatrzności
udział przekreśliłem stawiając na równi
zmowę milczenia i zdrętwiałe
od zimna myśli
z retrospekcją drzewa zaszumiały
moje miejsce w niebie
zgadłem jestem lepszy o dzień
kiedy przeprosiłem zmarnowaną minutę
mogę tylko szeptać jeżeli
usłyszysz pochyl się
nad snem