Teraz i potem
składam zaraz prostuję
jak zapisana kartka papieru z błędami
śladami po palcach i słońcu
o sobie można skłamać
lub wypracować kompromis
przetaczając światło poranka
wodę ze strumienia porośniętego miętą
trafię z każdej strony
jak wiatr co zaprzedał duszę niebu
rozwieszone między drzewami
bez znaczenia i domu
słowa schną po deszczu