niepogłębiony
przeszkodą jest moja cisza
wydrążona jak łódź
opływa słowa stopnie
wspinam się każdym oddechem
łatwiej policzyć gwiazdy
gdy milczenie kładzie się cieniem
jak drzewo przerasta wiatrem niebo
strącam deszcz z dłoni
mogę być tylko myślą
z nosem przy ziemi
kanciastość stołu jest w rzeczywistości
snem o który wciąż się potykam