Odmiennie

przeszukuję przeszłość gestem dłoni
nie ma już myśli porzuconych na słońcu
marzeń które nocą oświetlają drogę

obyty z ciszą parą rąk co mają za zadanie
przywrócić do rzeczywistości spojrzenia
pobiegły za szelestem i obietnicą

zawieszony w czasie przechodzę metamorfozę
jak chusteczki zwykle do oczu moje wycierają
niewłaściwe słowa cały sens zawarty w jego braku

ze świecą szukam swojego cienia
niebo spłoszone podmuchem znowu dalej
jak fala toczy po kamieniach losy i piasek
wytrącony ze skargi i wspomnień