Styks

Styks
To nie ten czas, choć już pora,
jeszcze za wcześnie i już za póżno.
Myśl do wybiegów też nieskora,
niechętna do tworzeń na próżno.

A i ręka zmęczona opada,
do działań bez serca zniechęcona.
Pod głową ciężką się układa,
w ospałość się nuża by skonać.

I wiersze odleciały cicho,
bez słowa i bez wiernych rymów.
Jak leśne przycupnęły licho,
za piecem w przyzbie, pełnej dymów.

I cisza otuliła zewsząd,
rozbiegane z niesfornością myśli.
Tą z brzegu złapię pierwszą,
niech mi się ostatnia przyśni.