Takie sobie życie

Lśniący od wielu łez bruk chodnika…
Przez okna do mieszkań zaglądają blaski płomieni śmietników
Na ulicy wyścigi czarnych wehikułów, a za kierownicami
Jadący na stracenie życia ciemni rycerze w skórach

Życie odmierzane czasem zapałki przypalanego papierosa
Strzałem końca gry egzystencji jak w rosyjskiej ruletce
Karty rozdane w pobliskim barze, pod zastaw przyszłego losu
Wódka pozwala zapomnieć, butelka uśmierzyć istnienie

Bieg po życie nieotrzymane w domowym zaciszu
Dystanse pokonywane w olimpijskim czasie
Jedno radio, kolejny chleb na domowym stole
Smak pierwszej szynki od wielu wielu lat

Pierwszy trzask zamykanej w żelazie krat wolności
A potem to już drugi dom, czasem tylko jedyny
To, co mogło być ważne, straciło sens
Taki mały rewanż za cichy płacz w kącie

Wycena życia, oszacowanie wartości w oka mgnieniu
Za ile można kogoś pozbawić przyszłości?
Po to by zmienić swoją egzystencję i tożsamość
W drodze prawa ewolucji i “uczciwego” życia

Autorytet, kreowanie postawy, to za trudne słowa
By pamiętać, nie przeoczyć czasu odpowiedniego
Gdy ten czas minie, takie sobie życie
Odnajdzie nas, zabierając wolność, chwytając za życie