Smutna wariatka

Już trochę za póżno, bo zima się zbliża,
by tulipany w kamiennych sadzić donicach.
A chmur śniegowych, pułap się obniża,
i nie będziesz się nimi, mogła pozachwycać.

Ale czemu płaczesz i ręką zmarzniętą,
upychasz w ziemi, niechętne rośliny.
Z troską upartą, dziwnie niepojętą,
otulasz je zimnem, chroniąc od zmarzliny.

Podaj ręce swoje i nie unoś wzroku,
pozwól choć na chwilę zatrzymać złe myśli.
Spróbujmy odnaleźć sens pierwszego kroku
i może tam powrócić, skąd żeśmy przyszli.

Wiatr w ogrodzie srogi, otumanił liście,
nie sadż tulipanów, już na nie, nie pora.
Pierwszy śnieg już sypie, ryżem sny perliście,
i gałęzie od mrozu, trzaskają po borach.

Pójdż, ja zaprowadzę ciebie w cudne niwy.
Gdzie sadzić rabaty można w śnieżne łany.
A z tęcz kroplistych, napiętych w cięciwy,
strzelać będziesz myślą w obłoków bałwany.

Będziesz pieśnią krzesać skry na śnieżnej łące,
i wić się bluszczami w topolowych sadach.
A ręce twoje będą, niczym lód gorące,
swym szczęściem, świat cały poruszysz w posadach.