rycerz i piękna
nadąsany smutek zwlókł się ociężale
ze szczupłych ramion mojego cienia
i choć przywykłam, nie tęsknię za nim wcale
i nie brakuje mi już zwątpienia
a słońce leniwie oczy mi rozpala
i resztki melancholii spopiela
spojrzenie ujarzmia, do reszty zniewala
i cieszy jak sierpniowa niedziela
nie pamiętam teraz o ukłuciach strachu
gdy się broniłam przed błędnym świtem
blady rycerz gawędził z księżycem na dachu
miał miękkie łapy, nie gardził życiem