Morze

jak stalowy potwór
gdy zbiera na burzę
zimno szare jak strach
ogarnia wszystko

gdy słońce zachodnie
go dotyka w ciszy wieczoru
pomarańczową smugą
co jak sztylet rozcina horyzont

ciche spokojne w nocy ciemności
leciutko pieści brzeg nocną falą
gdy dłoń zanurzam w piasku
dotyka mnie delikatnie

w południa słońcu
zielonkawo niebieskie jak łąka
co żyje majem
światło tworzy cudowne obrazy

gdy wiatr rozwinie fale
one jak konie białogrzywe
tabunem pędzą szalone
i jak po biegu strasznym umierają na brzegu

rankiem jeszcze szaro
ktoś wypuścił konie w lekką mgłę
i one tak w morzu brodząc
jakby się unosiły na mgle