na przyzwyczajenie

na przyzwyczajenie

 

wiatr zdjął obłok ze słońca niczym z lampy umbrę

posypuje trawniki pyłkiem z kwiatów – pudrem

długie włosy rozwiewa, a ty mrużysz oczy

jakbyś chciała muśnięcia całą sobą poczuć

 

wokół ciebie wirują z mirabelek płatki

do policzków się lepią śnieżno-białe znaczki

lekki powiew, odpadły, zostawiły zapach

po nim trafią tu usta, niepotrzebna mapa

 

i miłość cię odnajdzie, zniknie zagubienie

a każdego dnia będą sierpniowe niedziele

już nie będzie spokojnie, lecz jednak normalnie

znowu życie zapachnie jak w maju konwalie