Obiema rękoma

Autor wiersza: 
emcek

dobrze byłoby zamyślić obrazami zamiast
powietrza określić z oddechem nachylenie dłoni
bieg rzeki strącić w przepaść zakątek z obrusów
mgieł i zaplątanych pragnień gotowych kiełkować

od tego są słowa cień bramy pod nogami
nieba argonauci karmią zaczynem gwiazd
światło wyschło oplotło drzewa bardziej
zielone od myśli dojrzewają nocą

za dużo mówię między słowami bez
tajemnicy złapię chociaż kroplę nawet z piasku
odlaną z deszczu z defektem widzenia
dom w zakolu prowadzi ścieżką wprost w morze

Będzie

Autor wiersza: 
emcek

powietrze coraz szersze rozpycham niebo
wycięte z kadrów ramiona ze spiczastą anoreksją
wynoszę ponad tylko słowa chociaż miałem już
podać dłoń

skóra porosła drzewa w kolejnym domu
światło wypadło z ram modli się za mnie
gdybym nie zdążył uwierzyć w drogę
przeszkloną piaskiem

z dnia na dzień spadł deszcz
zmienił się tylko uśmiech percepcja dotyku
o którym nie rozmawiam przez sen
wg. słów sąsiadki słyszała tylko poszum
jakby morze wypełniło usta

Nieopisanie

Autor wiersza: 
emcek

większość czasu śpię budzą mnie
światła czyjeś ręce nie wstaję
widzę jak patrzy wiosna codziennie
przemywam oczy w jej myślach

odróżniam ciszę drzew i rzeki
przenosi mnie na brzegi ust
miejsce po dotyku i piasku
który zostawił wiatr
wygnany z serca

czuję smak nieba zagryzam
chlebem i solą gdy słońce
otwiera okna ptakom spróbuję
się obudzić z mgieł i cieni
zaciśniętych w dłoni

Czymkolwiek

Autor wiersza: 
emcek

wybór fal rozbijanych o usta
drzewa dają cień zimą szepczą nocą
przychodzisz z grymasem kopię stertę liści

nie zmienię nieba w przytulną altanę
deszcz był moment wyrósł w ogrodzie
mgła stanęła między chwilami

przełykam ślinę zakopię słowa
w kolorowych doniczkach mów do mnie
gdy odwrócę się przyłóż usta do szyby
lub najbliższej gwiazdy

Zapomniałem

Autor wiersza: 
emcek

obiecałem będę ostoją cienia
przydrożnym drogowskazem w skórze drzewa
przecieka bliższa ciału i myślom na wskroś

w przybliżonym czasie droga
zapchana z wystawami zachcianek
mydeł z lawendowym posmakiem
zmywa z twarzy zapał i większość mrugnięć

nazwę chwilę imieniem noc w tramwaju
rekwizyt z dzwonkiem i deszcz
sen na jawie

Ślady

Autor wiersza: 
emcek

wyśniłem tyle aniołów
obudziłem dotykiem

uczę się ich języka gdy mokną drzewa
lub śnieg stąpa przez pola

z czasem stanę jak kamień
gdzie las ustąpił skrzydłom

kto potrafi nie zapomni
gdzie zostawił księżyc
wstęgę rzeki jak usta

Bez własnego zdania

Autor wiersza: 
emcek

tyle jest mnie ile zimy
gdy mruży oczy słowa milkną
nawet we śnie fale
zabierają z piasku połamane muszle

mniejszy o ułamki światła
wycieram z dłoni resztki dżdżu
przypisane chwile stoją za szkłem
przełamane w kolorze motyle

nie wiem czy wiatr klęka
przy drzwiach znalazłem klucz
otwieram okna jak oczy na ciszę

Opiekun

Autor wiersza: 
emcek

sen chroni podmuchem wiatru
wyczułem zapach ziemiopłodu jak mysz
ukrywam w sierści życie

dotykiem uczynić atut
z trawą przy samej ziemi
mój kolor przetrwa gdy noc
przetoczy się chłodem po twarzy

czuję jak myślą drzewa
zbyt wolno abym zapamiętał
gdy przyjdę nic nie mów
słowa tylko płoszą światło

Z powietrza

Autor wiersza: 
emcek

*
jeden dzień to mało
aby zrozumieć

ale co mi szkodzi
wsłuchać się w ciszę
która podchodzi pod stopy
zarzewiem słońca

*
dawno nikt nie kołysał
moich ust

wiatr spłoszył światło
i ptaki które chciały przysiąść
na gałęzi z piasku

*
poznałem już swój dotyk
ślady i oczy z tęczówkami wiosny

przede mną wydmy
i morze gdzie topię wszystkie słowa
o sensie

Z krajobrazem w tle

Autor wiersza: 
emcek

myślałem zmienię świat
z lewa na prawo ruchem dłoni
tylko przesypuję piasek i gadam do lustra

na biurku stos myśli
przewrócony wieczór jak zgaszona lampa
pijany śmieje się z nocy
wciąż ma tyle gwiazd do strącenia

w pełni wiosna i szklanka pełna zbieram żółte na pogodę
z duszą na ramieniu i bezdusznymi odłamkami niedalekiej wojny
z pokaleczonymi skrzydłami przelatujących ptaków