Przygoda z kleszczem

Autor wiersza: 
EdwardSkwarcan

nigdy nie myślałem że kocyk się przyda
lecz zmieniłem zdanie wieczorem na grzybach
noc nas zaskoczyła – egipskie ciemności
szybko rozścieliła – wdzięki ciała mości

mówi – że musimy godzinę zmitrężyć
bo rosną na pełni zaraz wzejdzie księżyc
było bardzo miło i wieczór uroczy
lecz niespodziewanie kleszcz się napatoczył

więc sprawdzam dokładnie bo cierpi dziewczyna
może pod bluzeczką – guziki rozpinam
ściągam odruchowo i tropię zawzięcie
cichutka podpowiedź – pewnie pod zapięciem

szybciutko odpinam i oglądam plecy
dokładnie przeglądam niezbędnik kobiecy
z konieczności ściągam i za kleszczem pościg
wytrząsam biustonosz badam biust w ciemności

boli trochę niżej – podpowiada Jola
więc rozsuwam zamek - pod spódniczkę polazł
właśnie wschodzi księżyc a ja ciągle szukam
badam pod kolanem – noc - niełatwa sztuka

pytam ze współczuciem gdzie naprawdę gryzie
nieśmiało szepnęła – chyba trochę wyżej
więc szybciutko ściągam i nie tracąc głowy
w paluszkach strzepuję coś jak liść figowy

dosyć sprawnie poszło – dobrze że nieduże
potem było trudniej i musiałem dłużej
sprawdzam dobrze uda badam kleszcza drogę
gorąco się robi i znaleźć nie mogę

szósty zmysł mi mówi że we włosach jeszcze
oczy się spotkały wpadłem w ramion kleszcze
miłe podniecenie wyczuwam ust rosę
cichutkie na ucho - że już sobie poszedł

musiałem posprawdzać a byłem uparty
dokładnie do rana bo kleszcz to nie żarty
dziś wspominam grzyby na kocu zbierane
powitał nas świtem pod jodłą poranek

Rozmowy na działce

Autor wiersza: 
EdwardSkwarcan

skarżył się mały ogórek
i do dużego marudził
ten pęd mnie trzyma jak sznurek
że wiecznie leżąc się nudzi

więc stary żółty ze złości
źle masz – słoneczko nam błyśnie
w słoiku są przyjemności
i nie chrzań tam z nudów skiśniesz

a tu masz labę niegłupią
nie robisz nic – leżysz latem
a tam ze skóry obłupią
masakra – ścisk - na sałatę

tutaj nad brzuchem masz błękit
i rosę pijesz w poranek
tam w blond ramionach panienki
mizeria – tulisz śmietanę

wiem – jesteś młody nie winię
zapędy masz w kartoflisko
a tam puszystą cukinię
dołożą ci - będziesz ściskał

spójrz na widoki w oddali
tam w weku z braćmi stłoczony
sól z octem da ci popalić
sam nazwiesz się korniszonem

więc wierz mi – będziesz cieniutki
strach – chce cię zjeść stado gości
nasz wróg widelec - do wódki
w żołądku koniec – ciemności

najpierw osłupiał – był biały
dotarło i wyszedł z cienia
gdy go dziewczyny zerwały
mały z wrażenia zzieleniał

Historia pewnej wizyty (satyra)

Autor wiersza: 
Zofia Szydzik

Historia pewnej wizyty

Pewien Pan jeszcze w wieku sile,
pracą ponad miarę zmęczony,
w wannie spędził krótką chwilę
i nie oglądając się na strony

szusa dał w łóżko małżeńskie,
o odpoczynku myśląc jedynie.
Obok, tuż - ciepłe ciało żeńskie.
Pomyślał - a może by tak...krzynę

ze snu urwać, na rzecz krotochwili...
Przecież z życia tak mało zostało!
Myśl jak strzała i w krótkiej chwili
stało się wnet, co stać się miało!

Wtem z głębi domu odgłosy zastawy
kuchennej, to nie żarty - moi mili!
On przestraszony, ciut niemrawy,
wyskoczył z łóżka w jednej chwili!

Bieży zatroskany w ową stronę,
w tym względzie, nie bacząc na nic!
W kuchni widzi kochaną żonę,
stanął zdziwiony... aż do granic!

Na zamarłych ustach zawisło pytanie,
co robisz tu miła, o tak późnej porze?
Obiad na jutro... obiad – kochanie!
A kto w sypialni?... ta kobieta hoża?

- W natłoku, informację zaniedbałam,
przepraszam, po długim czasie z wizytą
moja mamusia... do nas się wybrała...
Przeciągnęła przez zęby informację sytą!

A on stoi słupem z twarzą w dłoniach skrytą,
nie wierząc słowom przykrym, jak gromy.
- Wszak od lat gniewała się...a teraz z wizytą!...
Ociera pot z czoła sytuacją spłoszony.

W końcowej fazie rodzi się nie byle jaka
konkluzja; widać w łożu każda jednaka,
czy młoda kobieta...czy mocno dojrzała,
nawet ta, co od lat z zięciem nie rozmawiała!

Amor na plaży

Autor wiersza: 
EdwardSkwarcan

gorąca plaża – zabrałem pradziadka
na prośbę babci będzie z nim udręka
biega po piasku w atrakcyjnych gatkach
topi ciekawość w rozebranych wdziękach

sięga zaczepnie ręką w udo trąci
wszystkie kociaki - jakby poczuł ruję
ciekawie zerka w ponętny trójkącik
piszczą dziewczyny - zgrabnie podszczypuje

mam z nim przeprawę i na koc go ciągnę
straszę że powiem i dni będą ciche
lecz trud daremny przez myśli nieskromne
skąd w takim wieku ten miłosny wicher

cicho chichocze że wszystko na tacy
urocze wstążki - niewiele zakryte
będę się jeszcze prababci tłumaczył
znowu wypatrzył majteczki z prześwitem

gdzie on poleciał - piwa mi nawarzy
wiadomo – damie już plecy naciera
przy gromkim śmiechu - wodzirejem wrażeń
niedługo zacznie kobiety rozbierać

trzeba się zwijać – zagrożenie czuję
żarty wokoło – cyrk i niezła heca
szepcę że niebo cię wyprowiantuje
mówi - to piekło zaczyna podniecać

Nocne sekrety

Autor wiersza: 
Anna-marzycielka


Diabeł okrakiem siedzi na chmurze – idzie na burzę.
Gdy już wiersz sklecę, zaraz na miotle z diabłem odlecę.

Para z nas marna – bies i koszmarna, też z piekła rodem,
ja nie mam rogów, dziękować Bogu, choć czasem bodę.

Miotła bezpieczna, nie średniowieczna, z piorunochronem,
ekologiczna, po prostu śliczna, cudo wyśnione.

Cóż, nielegalna, lecz idealna do nocnej jazdy,
a GPS-a wzięłam od biesa spod ciemnej gwiazdy.

I już latamy, przepisy znamy, w dole i w górze,
ja pierwowzorem, miotłą z motorem, diabeł na chmurze.

Wracam nad ranem, łóżko kochane stoi jak stało,
wszyscy uśpieni, miotła do sieni, a co się działo...

5 sierpnia 2012 Anna Zajączkowska

Pozdrawiam serdecznie Smile)

Fraszki

Autor wiersza: 
Zofia Szydzik

Falsyfikat

Franciszka fartną miała minę,
gdy zoczyła Frycka, jak ten
falsyfikuje fallusa fiszbiną!

Polityk

Sugestywnie tak, wypowiedział kwestię - "spieprzaj dziadu",
aż ten poczuł miłe podniecenie przed podróżą i z węzełkiem
uczepił się pierwszego, lepszego - kolejowego składu.

Bankier

Przy pogodzie nawet parasol pożyczy,
gdy deszcz - zabierze i procent doliczy!

Precyzyjny

Nie wyrzeźbił zwykłej fuchy,
robiąc dziurę w dziurce u dziewuchy.

Taniec

Frustracja, jak dzieło sztuki w pozycji wertykalnej
na skutek pożądania w pozycji horyzontalnej.

Na sen nie biorę

Autor wiersza: 
Zofia Szydzik

Na sen nie biorę

Trudno jest złowić sny, gdy są bardzo daleko,
upadły gdzieś niemocą na obcą poduszkę.
Niebokrążca zaś w oczy kieruje reflektor,
muska lekko powieki, jak gdyby opuszką.

Nie śpię. Misterium nocy poświatą liźnięte
za firankami wydeptuje srebrne ścieżki.
Oczekiwanie zalega w pościeli zmiętej,
w palcach rozcieram zniecierpliwienia mereżki.

Madejowe łoże na blat biurka zamienię,
by zabełtać słowa z inkaustem w kałamarzu.
W świetle lampy po kątach skrywają się cienie,
noc, jak nalewkę wiśniową – liżę dla kurażu.

Nagle z jutrzenką, gdy już milkną słowiki,
zjawia się ten, co dla koncertu kląskań zdradził.
Morfeusz w pachnący sen czerwcowy spowity,
nad ciałem marnym - celebrę jaśminem odprawił.

O psach na wesoło

Autor wiersza: 
Hrvatski Jadran


Rottweilery są odważne
Jamniki jak najbardziej zabawne
Mopsy niezwykle poważne
Owczarki niemieckie często przerasowione
Zaś labradory na punkcie piłeczek i wody
Bardzo przewrażliwione
Owczarki szkockie collie wszystkich zaganiają
Golden retrievery swą inteligencją nieodmiennie zachwycają
Husky uwielbiają na psie maratony chodzić
Szpice natomiast żałośnie zawodzić
Leonbergery są kudłate
Dalmatyńczyki z kolei pięknie łaciate
Yorki w upały z trudem ziają
Ludzie każdego bernardyna pochwalą
Lecz nie, tylko one zasłużyły się ludzkości
Każdy pies potrzebuje naszej wielkiej miłości
Kochajmy je więc z wzajemnością
Gdyż zasługują na to swoją niesamowitą wiernością
I po wzięciu ze schroniska psią wdzięcznością.

Sonata da camera ( satyra)

Autor wiersza: 
Zofia Szydzik

Maestro przy fortepianie, zaczął się koncert,
w niej wielka ochota, by owego wysłuchać.
Wszak Maestro, od zawsze miał, serce gorące,
w niej głód melodii i stanowczości kruchość.

Pianisty smukłe, nad wyraz, dłonie i palce,
po klawiaturze, tak lekko, zdaje się fruną.
Wsłuchana w dźwięki, jakby tańczyła walca,
płynęła lekko wraz z rozkoszy poszumem.

Rozpięte fortissimo nabrzmiewa, urzeka,
każdą frazą muska dźwiękiem ciała fakturę.
Odpływa, powraca, to znów wzrokiem ucieka,
rozpłynęła się rozedrgana po klawiaturze.

Mistrz zgrabnie przechodzi z adagio w allegro,
miła rozkosz w tempie dyszy i w akordach.
Palce... ach palce w crescendo, tak szybko biegną,
że zatracała oddech w wariacjach i rondach.

W części repryzy o kanonie szepnął słodko,
czytając z partytury jej ciała, jak u Liszt'a.
Chytrej dźwięków - zapieczętował usta codą,
obietnicę poniechał, bo zasnął - pianista.

Czas na morał drogie słuchaczki - to się przyda,
instrument grałby bez końca - rzecz oczywista!
Parę nut, kluczy, krzyżyków, a takie cuda...
A co z pauzą? - przyda się, nie tylko pianiście!

Wersy miłosne

Autor wiersza: 
EdwardSkwarcan


natura wezwała nagle
delektowali się grzechem
miłość to nieba pakt z diabłem
dostali płacz na pociechę

bardzo dokładnie liczyli
wspomnieli gniazdo bocianie
cofnęli do tamtej chwili
pamięcią do kopki w sianie

śnią niewyspani nad ranem
noce gorące - majowe
budzik w wózeczku - poranek
dla szczęścia stracili głowę

leży kruszyna w pieluszce
piąstkami wygraża światu
od złota cenniejszym kruszcem
jak zwykle winien jest tatuś

umiałeś – więc się opiekuj
pokołysz miłosne wersy
ugotuj kaszkę na mleku
chciałeś – to skocz po pampersy