zagłuszony deszcz
zagłuszony deszcz
tamtej wiosny siąpiło, byłem przemoczony
aż do ostatniej suchej niedzieli i nitki.
po cienkiej trafiłem pod z dłoni deszczochrony
i w sam środek domowego ogniska. iskry
rozpalały w źrenicach jaskrawe płomienie
ukryte za rzęsami, a pod kołdrą myśli
prześwietlone księżycem od stóp do głów. w ciemnej
oraz dusznej przestrzeni pościeli chcieliśmy
tak namiętnie się wyspać, wysadzić w powietrze
zmęczenie wydychane wraz z dwutlenkiem smutku.
sen w cztery powieki zakończył najlepsze
akty dramatu. wrócą? mam marzyć do skutku?
pamiętam tamtą wiosnę jak wczorajszą zimę.
myliłem krople deszczu zmrożone w lód, by żyć
bliżej, a może dalej od wspomnień. zapomnę
tamtą wiosnę, żeby ją nigdy nie powtórzyć.
Sahara
piasku barwy
ożywają nagle
unoszą się w każdym oddechu
najpierw chłodnym
jak noc na pustyni
potem szybszym i szybszym
gorącym jak południe
piasek staje się żywy
obiera formy namiętności
zmysłowe piękne rzeżby
ciała które żyć zaczyna
gorącym pustyni oddechem
w nim jak w biegu szalonym
dobiegam oazy
a w niej odkrywam najpiękniejszy kwiat
na piasku gorącym dwa ślady
w jeden złączone
jakby odkryły swoje tutaj przeznaczenie
i tak jakby wyrzuciło je morze
co nagle tutaj powstało
falą co była ostatnia nim zniknęło w piasku...
zmysł
zmysł
kiedy coś dotykam, to czuję, ale kiedy
coś czuję, to już niekoniecznie to dotykam.
kiedy ktoś mnie dotyka, to czuję, lecz kiedy
czuję dotyk, to nie zawsze ktoś mnie dotyka.
kiedy nic mnie nie dotyka, a czuję dotyk,
to zaczynam się mocno bać, czuję wtedy strach.
kiedy czuję miłość i nie mogę jej dotknąć,
czuję, że ona też nie może tego zrobić.
kiedy dotykała mnie miłość, to źle czułem,
błędne wyczucie, kłamstwo, litość, złe uczucie.
kiedy coś mnie dotyka, to dotyczy to mnie.
strach i smutek – tak, miłość mnie nie dotyczy.
na przyzwyczajenie
na przyzwyczajenie
wiatr zdjął obłok ze słońca niczym z lampy umbrę
posypuje trawniki pyłkiem z kwiatów – pudrem
długie włosy rozwiewa, a ty mrużysz oczy
jakbyś chciała muśnięcia całą sobą poczuć
wokół ciebie wirują z mirabelek płatki
do policzków się lepią śnieżno-białe znaczki
lekki powiew, odpadły, zostawiły zapach
po nim trafią tu usta, niepotrzebna mapa
i miłość cię odnajdzie, zniknie zagubienie
a każdego dnia będą sierpniowe niedziele
już nie będzie spokojnie, lecz jednak normalnie
znowu życie zapachnie jak w maju konwalie
Wyznanie
Nie zgadniesz, nie rozpoznasz – ile moich wcieleń
Miota się nieporadnie wśród twoich uśmiechów,
A marząc o całości - spełniam niezbyt wiele,
I marznę na krawędziach nocnego oddechu.
Spoufalam się z tobą w rozmarzeniach sennych,
Pierś do piersi przyciskam, półszeptami judzę,
Bezwstydnie karmię ciało grzechem niecodziennym,
Zanurzając się w rozkosz wyśnionych utrudzeń.
Czuję zamęt idący przez ciągłe pokusy,
Ciemność brzegu trawioną przez ofiarny ogień
I w mglistych formach tyle ukształtuję wzruszeń,
Że z nimi coraz trudniej, a bez nich nie mogę.
.
w podwiniętych nogawkach
w podwiniętych nogawkach
morze
może kamyk
albo bursztyn
schyliłem się
i podniosłem
twoje usta
jak sen
wszystko takie nierealne
jakby dotknął mnie piękny sen
kolorowe jego płatki
na poduszkę spadły
jak sen pachnący
przedziwny magiczny
bzu deszczem białym
zakrył moje życie
snem oczy przecieram
odwracam głowę
czuję bez
delikatny pachnący
i wcale nie chcę się obudzić
słońce dotyka kwiatów
żeby go nie spłoszyć
cichutko wstaję
śpij,spij to tylko ja
popilnuję twego snu
i tak patrzę jak we śnie
na poduszkę pełną bzu
dam radę tej ciszy
dam radę tej ciszy
spadłaś razem ze słońcem z linii widnokręgu
naprężonej jak żadnej innej wiosny. pełny
zielonych podejrzeń znów znalazłem się w kręgu
zakochanych osób, a potem gestem jednym
rzuciłaś cień na kwadrans przed miłością. nocą
długo wpatrywałaś się w moje myśli, licząc,
że znajdziesz resztki tęsknej niepoznaki. to co
ujrzałaś, pozostanie słodką tajemnicą
ulaną z lukru grubo po pierwszej północy
lecz nigdy nie powtórzy się w zwolnionym tempie.
zbiegłaś z pola uczucia prędzej niż świt wkroczył
i rozlał się na pozbawionym mroku niebie.
jak makiem zasiał i po angielsku od wspomnień
odstąpiłaś… wiedziałbym dlaczego co rana
oraz w każdym momencie nie ma cię koło mnie,
gdybyś wtedy w zagadkę nie była ubrana.
Romantycznie?
Czyli tak po prostu na łące kwiatów pełnej,z wiatrem we włosach smakiem poziomek w ustach deszczem ciepłym na twarzy promieniem słońca co dotyka cię o zachodzie, złoci włosy, mokrą od deszczu głową kropelkami rosy na pajęczynie jakby niebo usiało ją gwiazdami romantycznie? nie tak po prostu,zwyczajnie i niezwyczajnie zapachem siana we włosach spacerem w brzezinie gdy słońce bieli ją, dotykiem dłoni delikatnym gdy wodzisz nią wśród traw, jakby dotykać lekkiej fali wiatrem co na harfie wierzby koncert gra tak po prostu,..romantycznie? nie miłością tak po prostu
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- …
- 101
- 102
- 103
- 104
- 105
- 106
- 107
- 108
- 109
- …
- następna ›
- ostatnia »