pas de deux
pas de deux
po wariacjach dnia brzmi rozkołysana
nocna uwertura śpiącego baletu
dłonie, port de bras, głaskają do rana
bez antraktów sen; adagio oddechów
wymarzona noc, spokojny ocean
a w oczach płyną Degasa pastele
ruchomy obraz, taniec zło zaciera
metrum trzy czwarte, bolero Ravela
Edgar Degas "Dwie tancerki"
Bunt Serca
Serce szaleje
Rozum się buntuje
Serce z rozumu się śmieje
Rozum się denerwuje.
Używa argumentów
Czym skończy się miłość,
Ile na drodze zakrętów
Jak może zgubić bezmyślność.
Serce podjęło decyzję
I ani myśli słuchać,
Odrzuca wszelkie aluzje
Tylko tęsknie wzdycha.
Nie przemyślana decyzja
W czeluści smutku spycha,
Warto rozumu posłuchać
Co czasem szepcze do ucha.
Ostatni raz
Ostatni raz
Przy twarzy twarz
W dłoniach dłonie
Gdy serce płonie
Po raz ostatni
Dotyk delikatny
Usta gorące
Pocałunku pragnące
Ostatni raz
Oczu twych blask
Iskierek miłości
Tego co nas łączy
Po raz ostatni
Wspomnieniom oddani
Na rogu w kafejce
Trzymając się za ręce
Ostatni raz
Dajmy sobie czas
Na ciche rozstanie
Czułe pożegnanie
Tego co niespełnione
Ostatni raz.....
w siódme wniebowzięcie
w siódme wniebowzięcie
mrużąc oczy wyciskasz uśmiech
na chwilę, na noc, na wspomnienie
o lecie – robi się gorąco
o chabrach i tańczących pszczołach
jak one kwiaty, tak dłoń, dłoń
jak one nektar, tak usta, usta
dzięki nim zapach miodowych świec
wznosi się nad liniami ciała
i płomień dyskretnie oświetla
drogę w siódme wniebowstąpienie
a dłoń z dłonią jak z kwiatów wianek
a usta z ust nektaru dzbanek
Myśli jak Motyle
Z wiatrem myśli niesione
Niczym wieczorna modlitwa,
Pod niebo zachmurzone
A wokół tylko cisza.
Na skrzydłach motyli
Szybujących bezszelestnie,
Skulona jak dziecko kwili
Słowo po słowie" Ja jestem".
Rozpierzchły się myśli
Z motylem uleciały,
Usiadły na owocu wiśni
Słodkawym i dojrzałym.
Barwne motyle skrzydła
W słońcu tęczą się mienią,
Złapały me myśli w sidła
Malując miłości czerwienią.
Spełniona Noc
Otwieram oczy
Na rzęsach resztki snu,
Po spełnionej nocy
Czy to sen?Czy byłeś Tu?
Twój cichy szept pamiętam
Twego ciała drżenie,
Ja tylko lekką koszulką osłonięta
I wspólne nasze podniecenie.
Byłeś delikatny muskając moje ciało
Rozkoszując się moim oddaniem,
Ja szeptałam-mało mam Cię mało
Upajałam się twym zapachem zachłannie.
Twej woli oddana bez reszty
Wznosiliśmy się na szczyt uwielbienia,
Przyjemnie jest z Tobą grzeszyć
Dawać rozkosz do momentu spełnienia.
Jeszcze teraz czuję Twoje dłonie
Szukające spełnienia miejsc,
Delikatne,mojego ciała głodne
Takich nocy Kochany więcej chcę.
Nie Po Drodze Nam Było
Nie po drodze nam razem
Nie po drodze było
Nasze szczęście
W deszczu się rozmyło
Z wiatrem uleciało
Razem ze złotymi liśćmi
W jesiennej szarudze
Naszą miłość zgubiliśmy.
Nie po drodze nam było
Obojgu iść razem
Dzielić smutki,radości
Ocierając łzy
Każdy idzie sam
Z życia bagażem
Tęskniąc do namiętnych nocy.
Nie po drodze nam było
Przez życie iść
Na rozstaje dróg
Gdzie stoi samotny krzyż
Tylko dobry Bóg
Świadkiem niemym był
Słów szeptanych cicho
Nie po drodze nam razem
Nie po drodze było
Nasze szczęście uleciało
W deszczu się rozmyło.
różowy śnieg
różowy śnieg
zamieć wybiela świat, a ja idę przed siebie
mocno pochylony, zmuszony do pokłonu
jakbym prosił o odrobinę ciepłej barwy
nic nie widzę, dostrzegłem tylko czubki butów
w końcu moje oczy mogą się czegoś chwycić
a umysł chwyta się ciepłych myśli – wiruje
w głowie róż - oplata różowy pierścień ramion
bardzo blisko różowe fałdki i dołeczki
przy nich usta jak różowy rogal księżyca
oczy zamknięte, a półksiężyc uśmiecha się
rozchyla, zaprasza – całuj! całuję całą
różowy sok wzbiera się, występuje z brzegów
tryska wokół , a ja spijam go, spijam szybko
bardzo szybko... doszedłem do siebie i pracy
W uścisku
W uścisku
Podaj rękę. Powróżyć ci pragnę.
Wszyscy tylko szepczą po kryjomu;
Brak jest wieści naprawdę przydatnej,
I na życie jaśniejszych symptomów.
Czas już zerwać zbyt ciężkie zasłony,
Poznać prawdę, choć marna, chropawa,
Na nic zda się nam teatr pantomim,
Kiedy w słowie jest zbiór niedomagań.
Podaj rękę. I stań tuż przed progiem;
W liniach życia zakwitły równiny,
Nieba dostrzec, niestety nie mogę,
Ale jeszcze je kiedyś wyśnimy.
Przyszłość mizdrzy się bladoszkarłatnie
Linia szczęścia wykręca zawile
Przed zmówieniem modlitwy ostatniej,
Będzie tylko wciąż cieplej i milej.
.
Księżycowe miłowanie
Gdzieżeś ty bywał, srebrny Księżycu,
gdy wiosną drzewa pachniały?
Znalazłem sobie piękną dziewczynę
i w niej zgubiłem się cały.
Tak mnie pieściła i całowała
w pobliżu sadu nad stawem,
a moja tarcza aż promieniała
i lato było niebawem.
A coś ty robił srebrny Księżycu,
gdy lato durzy gorące?
Znalazłem sobie nową dziewczynę,
co miała włosy jak słońce.
Ona mnie wiodła w noce gwiaździste
na łąki mdlejące kwieciem,
a myśli miała dobre i czyste
i dobrze z nią było w lecie.
A co się działo z tobą Księżycu,
gdy jesień farby rozkłada?
Znalazłem sobie taką dziewczynę,
z którą nie tylko się gada.
Poszedłem za nią na wrzosowisko
i tam w złocistej brzezinie
oddała dla mnie co miała - wszystko
i żal nie było dziewczynie.
Co będziesz robił drogi Księżycu,
gdy mróz i śnieżne zawieje?
Poszukam sobie ciepłej dziewczyny,
która mnie nocą ogrzeje.
I tak nam będzie słodko i miło,
pośród zimowych zamieci,
jak jeszcze nigdy dotąd nie było
i zima szybciej nam zleci.
17 stycznia 2012
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- …
- 103
- 104
- 105
- 106
- 107
- 108
- 109
- 110
- 111
- …
- następna ›
- ostatnia »